Według niepotwierdzonych informacji, zerwało się już około połowy stalowych lin, utrzymujących konstrukcję w pionie. Specjaliści zapewniają jednak, że główne liny nie zostały naruszone. Strażacy cały czas starają się ugasić pożar, który szaleje wewnątrz wysokiej na ponad pół kilometra konstrukcji od wczorajszego popołudnia. Ratownicy zrzucają specjalne substancje gaśnicze z przelatujących nad wieżą śmigłowców. Szanse na uratowanie kilku osób uwięzionych w windzie, ponad 200 metrów nad ziemią, są już praktycznie zerowe. To już druga, po zatonięciu okrętu podwodnego "Kursk", katastrofa, jaka wydarzyła się w Rosji w ostatnich tygodniach. Jest to zarazem sprawdzian, jak prezydent Władimir Putin radzi sobie w sytuacjach kryzysowych. Katastrofa na Morzu Barentsa ściągnęła na głowę gospodarza Kremla gromy ze strony prasy, polityków i zwykłych obywateli - głównie za to, że nie przerwał on w porę swego urlopu. Po pożarze wieży Ostanikno Putin stwierdził, że obie tragedie pokazują, w jak opłakanym stanie znajduje się państwo rosyjskie. - Tylko rozwój gospodarczy kraju będzie się przyczyniać do eliminowania w przyszłości podobnych kataklizmów - stwierdził rosyjski prezydent.