Wcześniej polski ambasador w Moskwie Stefan Meller w związku z pobiciem dzieci został "zaproszony" do rosyjskiego MSZ. Rano wyjaśnień w tej sprawie żądał Władimir Putin. Rosyjski prezydent zalecił MSZ-owi i swej administracji "nawiązać kontakt z polską stroną, aby dowiedzieć się, co robią polskie władze, by odpowiednio zareagować" na incydent z dziećmi rosyjskich dyplomatów. Troje dzieci pracowników rosyjskiej ambasady i młody Kazach stało się wczoraj w Warszawie ofiarami chuligańskiej napaści. Putin podkreślił, że konieczne jest zareagowanie "na ten nieprzyjazny akt, którego nie można inaczej określić, jak przestępstwo". Chłopcy w wieku 16-17 lat zostali zaatakowani w jednym z warszawskich parków przez grupę 15 Polaków. Zostali pobici, skradziono im telefony komórkowe i pieniądze - podała z Warszawy agencja ITAR-TASS. Informację tę potwierdziła także stołeczna policja. Dwóch z czterech chłopców doznało powierzchownych obrażeń - poinformował dziś Marek Durlik, dyrektor szpitala MSWiA, gdzie opatrzono chłopców. Durlik zaprzeczył, by którykolwiek z nich miał wstrząs mózgu, o czym donosiła wcześniej rosyjska agencja ITAR-TASS. Durlik powiedział, że jeden z chłopców miał złamany ząb "i to było najpoważniejsze uszkodzenie". Drugi miał powierzchowne zadrapania na skórze twarzy. - Dwóch nie miało żadnych obrażeń widocznych na ciele - dodał lekarz. Chłopcy trafili na oddział ratunkowy szpitala MSWiA wczoraj wieczorem. Po wykonaniu prześwietlenia klatek piersiowych i głów oraz opatrzeniu zostali wypuszczeni ze szpitala. Durlik zwrócił uwagę, że gdyby mieli oni choćby lekki wstrząs mózgu, zostaliby pozostawieni w szpitalu na obserwacji. Rosyjska agencja ITAR-TASS podała informację o tym, jakoby lekarze stwierdzili u dwójki z nich lekki wstrząs mózgu. - Gdybyśmy podejrzewali, że do tego doszło, zaproponowalibyśmy hospitalizację - wyjaśnił szef szpitala MSWiA. Wcześniej także ani polska policja, ani polskie MSZ nie potwierdziły takiej informacji. Rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski poinformował, że stołeczna policja zatrzymała dziewięć osób, które mogły mieć związek z napadem i pobiciem dzieci rosyjskich dyplomatów. Rzecznik podkreślił też, że napad miał "charakter przypadkowy" - sprawcy nie mogli wiedzieć, że ich ofiarami są dzieci pracowników rosyjskiej ambasady. Posłuchaj: Ambasada Federacji Rosyjskiej przekazała polskiemu MSZ notę w związku z pobiciem dzieci rosyjskich dyplomatów - poinformował ITAR-TASS rosyjski charge d'affaires w Polsce, Władimir Siedych. W nocie podkreśla się niedopuszczalność sytuacji, gdy w wyniku chuligańskich działań zagrożone jest życie i zdrowie rosyjskich obywateli. Strona rosyjska wyraziła też nadzieję, że kompetentne polskie organy podejmą wszelkie działania, aby zatrzymać winnych i nie dopuścić do podobnych incydentów. Polski ambasador w Rosji Stefan Meller potępił napad nazywając go "bandycką akcją". Według słów dyplomaty, Warszawa "przywiązuje pierwszorzędne znaczenie do dochodzenia w sprawie tego incydentu". - Polskie ministerstwo spraw wewnętrznych zajmuje się sprawą od wczoraj. Nasze służby specjalne zrobią wszystko, aby znaleźć tych bandytów i udowodnić im winę - powiedział Meller w wywiadzie dla radia "Echo Moskwy". Jest on przekonany, że "to sprawka rąk bandytów, w żaden sposób nie związana ze stosunkami rosyjsko-polskimi". - Myślę, że to mogło przydarzyć się każdemu, kto byłby w tym momencie w tym parku, także i mnie. To nie ma żadnego związku z naszymi stosunkami - powtórzył Meller.