"Doszło już do tego, że 8 marca w Charkowie dobrze wyposażeni ludzie w maskach i z bronią zaczęli strzelać do pokojowych demonstrantów; byli ranni. Z kolei dniepropietrowska milicja zatrzymała rosyjskich dziennikarzy" - czytamy w oświadczeniu. "Ukraińskie władze naruszając wszystkie dwustronne umowy nie wpuszczają na terytorium Ukrainy obywateli Rosyjskiej Federacji, faktycznie stawiając szlaban przygranicznej współpracy. Zadziwia wstydliwe milczenie naszych zachodnich partnerów, organizacji praw człowieka, zagranicznych środków masowego przekazu. Pojawia się pytanie - gdzie przysłowiowy obiektywizm i przywiązanie do demokracji?" - głosi oświadczenie rosyjskiego MSZ. Agencja Interfax-Ukraina poinformowała w poniedziałek, że według Światosława Olejnika, zastępcy szefa obwodowej administracji Dniepropietrowska, milicja zatrzymała obywateli rosyjskich, którzy przedstawiali się jako współpracownicy mediów, lecz nimi nie byli. Ludzi tych - według jego wyjaśnienia - interesowały tylko sprawy związane z konkretnymi prowokacjami. 9 marca przywódca partii Udar Witalij Kliczko powiedział w Doniecku, że obecnie na wschodnią część Ukrainy przyjeżdżają "turyści", aby przygotowywać prowokacje i destabilizować sytuację. - Obecnie referendów we wschodnich obwodach Ukrainy domagają się obywatele innego kraju. Występować z takimi żądaniami mogą wyłącznie w swoim państwie, czyli w Rosji. Ukraińcy sami będą decydować, jak mają żyć i jaki kraj budować - podkreślił. Według ukraińskich służb granicznych na terytorium Ukrainy nie wpuszczono ostatnio z Rosji ponad 3,5 tys.osób, które mogłyby brać udział w działalności ekstremistycznej. Wcześniej strona ukraińska podała, że w prorosyjskich wiecach na wschodzie i południu Ukrainy biorą udział obywatele sąsiedniego kraju.