Amerykańską deklarację można odczytać jako zbliżenie stanowiska z Europą, która do tej pory bardziej zdecydowanie występowała przeciwko przypadkom naruszania swobód demokratycznych w Rosji. Zdaniem prof. Herleya Balzera, eksperta od spraw rosyjskich z Uniwersytetu Georgetown, nie zanosi się jednak na istotną zmianę w stosunkach Moskwy i Waszyngtonu, przynajmniej w najważniejszych sprawach. Dla administracji Busha najistotniejsze znaczenie w stosunkach z Rosją ma wojna z terroryzmem. - Dopóki Putin dostrzega tu wspólnotę interesów, to do zasadniczych zmian nie dojdzie - twierdzi Balzer. Oficjalne stanowisko Białego Domu wśród spraw budzących najwięcej kontrowersji wymienia zdominowanie przez Kreml mediów i użycie w kampanii rządowych środków. Jeszcze przed wyborami, w ubiegłym tygodniu, gdy obaj prezydenci rozmawiali przez telefon, Bush wyraził zaniepokojenie przestrzeganiem prawa w Rosji.