Partyjnych agitatorów najczęściej można spotkać przed wejściami do metra. Pod flagami z symbolami partii, w firmowych czapeczkach i kamizelkach rozdają ulotki spieszącym do pracy ludziom. - Nie można powiedzieć, że to ciężka praca. Na odwrót - my nabieramy tutaj zdrowia na świeżym powietrzu - zapewnia jedna z agitatorek. Dodaje, że ulotki rozdaje jedynie dla pieniędzy; nie wie jeszcze również, czy w ogóle wybierze się na wybory. Mówi, że partyjne wezwania niespecjalnie na nią działają, jej filozofia jest prosta: Za 8 godzin 500 rubli (60 zł, przyp. red), chociaż w innej partii ludzie dostają nawet 600. Mimo że ulotki ze zdjęciami partyjnych przywódców rozchodzą się bardzo szybko, kampania jest raczej niemrawa. Jak mówią socjologowie, nie powinno to dziwić - wynik wyborów jest już znany, nie ma wątpliwości, że zwycięży partia władzy. Wybory toczą się za to pełną parą w telewizji. Państwowe kanały poświęcają mniej więcej tyle samo czasu dwóm głównym konkurencyjnym partiom - prokremlowskiej Jedynej Rosji i komunistom. Jednak o pierwszej mówi się wyłącznie dobrze, o komunistach - wyłącznie źle.