Miedwiediew złożył taką deklarację, podejmując w swojej rezydencji w Barwisze koło Moskwy przedstawicieli białoruskich mediów. W spotkaniu z rosyjskim prezydentem, zorganizowanym z okazji przypadającej 8 grudnia 10. rocznicy utworzenia Państwa Związkowego Białorusi i Rosji (ZBiR), uczestniczyli też dziennikarze niezależni. Zaproszenie do Barwichy otrzymały m.in. gazety: "Nowy Czas", "Nasza Niwa", "Narodna Wola" i "Towariszcz", a także agencja BiełaPAN. Miedwiediew powiedział, że nie dostrzega w Partnerstwie Wschodnim czegokolwiek, co byłoby wymierzone przeciwko Rosji. Ostrzegł jednak, że jeśli w ramach tego programu omawiane będą jakieś antyrosyjskie wątki, to jako prezydentowi mu się to nie spodoba. - Mam nadzieję, że nasi partnerzy powstrzymają się przed tym. A tak niech omawiają, co chcą - dodał. Niczego nadzwyczajnego gospodarz Kremla nie dopatrzył się też w niedawnych manewrach wojskowych, zorganizowanych przez Rosję i Białoruś u granic Polski. Według Miedwiediewa, miały one charakter obronny i nie były skierowane przeciwko komukolwiek. Prezydent Rosji zapowiedział, że takie rosyjsko-białoruskie ćwiczenia będą się odbywały co dwa lata. Miedwiediew oznajmił, że współpraca wojskowa Rosji i Białorusi sprzyja umacnianiu bezpieczeństwa na kontynencie europejskim. Komentując stosunki dwustronne, zaapelował do białoruskiego prezydenta Alaksandra Łukaszenki o większą powściągliwość w ocenie rządu Rosji. - Ostatnio ze strony białoruskich kolegów, w tym prezydenta Białorusi, było wiele emocjonalnych wystąpień, które często wykraczały poza ramy protokołu dyplomatycznego - powiedział. - Nie podoba mi się to. Uważam to za niedopuszczalne - oświadczył. Miedwiediew przypomniał, że rząd Rosji został powołany przez Dumę Państwową, niższą izbę parlamentu, z inicjatywy prezydenta. - Gdy kolega polemizuje z rządem, polemizuje ze mną - zaznaczył. Rosyjski prezydent nie zgodził się z opinią, że napięcie w stosunkach jego kraju z Białorusią jest konsekwencją nie najlepszych relacji między premierem Władimirem Putinem i Łukaszenką. - O ile wiem, ich stosunki zawsze były normalne, partnerskie - wskazał. Miedwiediew, zapewniając, iż Rosja w żaden sposób nie zamierza ingerować w sprawy wewnętrzne Białorusi, dał do zrozumienia, że możliwe jest także jego spotkanie z białoruskimi politykami opozycyjnymi. - Kontakty między politykami to rzecz normalna - powiedział. Wypowiadając się na temat współpracy gospodarczej między obu krajami, gospodarz Kremla nie wykluczył rozważenia budowy drugiej nitki gazociągu Jamał-Europa, którym rosyjski gaz przez terytorium Białorusi i Polski płynie do Niemiec. Podkreślił wszelako, że jest to uzależnione od wcześniejszego zakontraktowania dodatkowych ilości gazowego paliwa. - Jeśli będzie zapotrzebowanie na takie ilości gazu, to gotowi będziemy rozpatrzyć również inne koncepcje, w tym ideę Jamału-2 - zadeklarował. Miedwiediew ogłosił też, że cena rosyjskiego gazu dla Białorusi w 2010 roku będzie o 30-40 proc. niższa, niż dla sąsiadujących z nią państw. Nie podał jednak konkretnej wielkości. Powiedział tylko, że obecnie trwają kalkulacje. - Eksperci obliczyli, że w okresie handlu naszym gazem, ropą i innymi surowcami z Białorusią łączna wartość preferencji przyznanych białoruskiej gospodarce wyniosła około 50 mld dolarów - wskazał rosyjski prezydent i podkreślił, że Rosja z żadnym innym krajem nie ma tak bliskich relacji, jak z Białorusią. Miedwiediew nie zgodził się z opinią, że pomoc gospodarcza Rosji zahamowała reformy, w tym polityczne, na Białorusi. Zaprzeczył także, jakoby Moskwa miała proponować Białorusi przystąpienie do Federacji Rosyjskiej. - Ani de facto, ani de jure Rosja nie proponowała Białorusi wejścia w skład FR - oznajmił. Jego zdaniem, oba kraje powinny się skoncentrować na budowie Państwa Związkowego. Pytany o problem Abchazji i Osetii Południowej, prezydent oświadczył, iż nigdy nie prosił i nie będzie prosić innych krajów o uznanie niepodległości tych dwóch republik. - Niejednokrotnie słyszałem od Alaksandra Grigorjewicza (Łukaszenki), że Białoruś na pewno rozpatrzy tę kwestię i według wszelkiego prawdopodobieństwa uzna obie republiki, jednak uczyni to samodzielnie, bez wpływu z zewnątrz - powiedział. Miedwiediew oświadczył również, że nie zamierza niczego narzucać stronie białoruskiej, jednak będzie rad, jeśli jego koncepcje modernizacji gospodarki i sfery politycznej w Rosji przydadzą się do czegoś białoruskim przyjaciołom. Było to pierwsze takie spotkanie rosyjskiego prezydenta z białoruskimi mediami. Łukaszenka regularnie przyjmuje w Mińsku dziennikarzy z Rosji - zarówno z mediów centralnych, jak i regionalnych. Spotkania te wykorzystuje do krytykowania polityki Moskwy wobec Mińska. Szczególnie ostro atakuje Putina. Podczas jednego z takich spotkań - na początku października - oskarżył szefa rosyjskiego rządu o torpedowanie procesów integracyjnych między obu krajami, w tym w sferze gospodarczej i militarnej. Rosja i Białoruś spierają się przede wszystkim o ceny rosyjskich nośników energii, a także dostęp białoruskich towarów na rosyjski rynek. Mińsk zabiega też w Moskwie o pożyczkę w wysokości 500 mln dolarów, którą Rosja mu obiecała, a teraz nie chce jej udzielić. Z kolei Rosja niechętnie patrzy na zbliżenie Białorusi z Unią Europejską. Ma również za złe władzom w Mińsku nieuznanie Abchazji i Osetii Południowej, dwóch zbuntowanych regionów, które przy poparciu Moskwy oderwały się od Gruzji. Według nieoficjalnych informacji, Rosja uzależnia dalsze kredytowanie Białorusi od spełnienia przez Mińsk szeregu obietnic politycznych i gospodarczych, w tym uznania Abchazji i Osetii Płd. Moskwa chce też dopuszczenia rosyjskich koncernów do udziału w wielkich projektach inwestycyjnych w białoruskim przemyśle naftowym, gazowym i gazowo-chemicznym.