Zdaniem resortu kultury poszczególne punkty programu, określanego przez niektórych jako program destalinizacji i dekomunizacji Rosji, można włączyć do innych rządowych programów, na przykład rozwoju turystyki.O decyzji tej poinformował wiceminister kultury Władimir Aristarchow w piśmie do Rady ds. rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i praw człowieka przy prezydencie FR, która fragmenty listu opublikowała na swojej stronie internetowej. To Władimir Putin zlecił opracowanie rządowego programu. Założenia do tego programu przygotowało stowarzyszenie Memoriał, organizacja pozarządowa broniąca praw człowieka i dokumentująca stalinowskie zbrodnie. W lutym 2011 roku Memoriał zaprezentował swój projekt ówczesnemu prezydentowi FR Dmitrijowi Miedwiediewowi na forum Rady ds. Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka. Zasiadają w niej przedstawiciele organizacji pozarządowych, w tym również krytycznych wobec Kremla, a także naukowcy i znani publicyści. Na polecenie prezydenta powstała wtedy grupa robocza, która zaproponowała przyjęcie specjalnego rządowego programu upamiętnienia ofiar represji politycznych. Opracowanie szczegółów zlecono Ministerstwu Kultury. Polecenie Miedwiediewa po powrocie na Kreml potwierdził Putin. Założenia programu Przygotowany przez Memoriał i poparty przez prezydencką Radę ds. Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka składa się z ośmiu rozdziałów, poruszających problemy upamiętnienia ofiar, świadczeń socjalnych dla represjonowanych, dostępu do archiwów, polityczno-prawnej oceny zbrodni reżimu komunistycznego, prawnej rehabilitacji ofiar, zmiany nazw geograficznych, edukacji i nauki. Program przewiduje wzniesienie pomnika ofiar zbrodni komunistycznych w Moskwie. "Pomnik ten powinien być postawiony przez państwo i w imieniu państwa tak, by określał stosunek państwa do tego problemu" - oświadczył wówczas szef Memoriału Arsenij Rogiński. Zakłada też utworzenie trzech zespołów muzealno-memorialnych - w Moskwie, Petersburgu i Kraju Permskim. W stolicy Rosji zespół taki miałyby powstać na brzegu kanału Moskwa-Wołga, przy którego budowie pracowało 128 tys. więźniów Gułagu. Natomiast w mieście nad Newą - w Lesie Kowalewskim, miejscu pierwszych bolszewickich egzekucji; w latach 1918-1921 rozstrzelano tam ponad 4,5 tys. osób. Z kolei w Kraju Permskim - na terenie obozu Perm-36, jednego z najbardziej znanych łagrów dla więźniów politycznych w byłym ZSRR. Program przewiduje także uruchomienie bazy danych o ofiarach represji politycznych i portalu internetowego z dokumentami archiwalnymi z tego okresu. Postuluje w tym kontekście przywrócenie Federalnej Służbie Archiwalnej (Rosarchiw) prawa do odtajniania dokumentów. Miała je ona w latach 90. ubiegłego wieku. Później zostało ono przekazane Komisji Międzyresortowej ds. Tajemnic Państwowych. Program zakłada również rozszerzenie dostępu do akt śledczych osób represjonowanych. Na razie nie jest jasne, jakie będą dalsze losy tego projektu. Na jego realizację potrzeba 7,5 mld rubli (220 mln dolarów). Część środków miała pochodzić z prywatnych datków. Władze boją się rozłamu? "Niechęć państwa do finansowania takich programów - jeśli decyzja Ministerstwa Kultury oznacza właśnie to - jest ważnym sygnałem dla społeczeństwa. Wszak starania o upamiętnienie ofiar stalinowskich represji lub, przeciwnie, Stalina jako efektywnego menedżera nie są zjawiskami statystycznymi, lecz potencjalnymi wektorami rozwoju społeczeństwa i polityki państwa" - podkreślił dziennik "Wiedomosti". Ta opiniotwórcza gazeta zauważyła, że "brak konsensu społecznego w kwestii okresu represji prowadzi do paradoksalnej sytuacji, w której Memoriał i muzea Gułagu współistnieją z inicjatywami dotyczącymi przywrócenia Wołgogradowi nazwy Stalingrad". "Wiedomosti" odnotowują, że "zdaniem władz przedstawianie jednoznacznej historycznej oceny stalinizmu jako zbrodniczej lub chwalebnej stronicy rosyjskiej historii prowadzi do rozłamu w społeczeństwie". Natomiast przewodniczący Rady ds. Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka przy prezydencie FR Michaił Fiedotow oświadczył, że nie ma odwrotu od upamiętnienia ofiar stalinizmu. "Upamiętnienie ofiar politycznych represji jest sprawą naszego sumienia i strategii rozwoju naszego kraju. Zostało to jednoznacznie rozstrzygnięte przez prezydenta Putina i prezydenta Miedwiediewa. Żadnego odwrotu być nie może" - oznajmił Fiedotow, który jest także doradcą prezydenta Rosji. "Nie ma zasadniczego znaczenia, czy pomniki i księgi pamięci będą finansowane w ramach wspólnego programu lub w sposób niescentralizowany. Ważne, by one były. I one będą" - dodał. Czarne chmury nad Perm-36 Niejasna przyszłość programu upamiętnienia ofiar represji politycznych sprawiła już, że czarne chmury gromadzą się nad Muzeum Historii Represji Politycznych Perm-36, bodaj najbardziej znanym pomnikiem ofiar Gułagu. W maju regionalne władze wstrzymały finansowanie tej placówki, co skutkowało odcięciem energii elektrycznej. Musiano wstrzymać oprowadzanie wycieczek. Wcześniej - latem 2013 roku - permskie władze o połowę zmniejszyły dotację dla organizowanego tam co roku forum obywatelskiego Piłorama, co sprawiło, że tę popularną imprezę trzeba było odwołać. Perm-36 istniał kilkadziesiąt lat. W pierwszym okresie zsyłano tam przede wszystkim żołnierzy Armii Czerwonej z niemieckich obozów jenieckich i koncentracyjnych. W latach 70. obóz stał się jednym z głównych ośrodków przetrzymywania dysydentów i obrońców praw człowieka. Wśród więzionych w tym łagrze był legendarny dysydent Siergiej Kowalow. Ostatni opozycjoniści opuścili obóz w 1987 roku. Osiem lat później na jego terenie powstało jedyne w FR muzeum na terytorium byłego Gułagu - Muzeum Historii Represji Politycznych Perm-36. Organizowana na terytorium tego byłego łagru Piłorama, to festiwal i forum dyskusyjne. Odbywa się od 2005 roku. Jest miejscem dyskusji na tematy związane z prawami człowieka, rozwojem społeczeństwa obywatelskiego, trudnymi tematami historii i rozwojem demokracji. Spotkaniom towarzyszą koncerty bardów i wykonawców rockowych. Imprezy te ściągają 10-12 tys. ludzi.