Według różnych źródeł, Rosjanie dysponują w Syrii, oprócz lotnictwa, wyrzutniami rakiet, samobieżnymi działami i około dwutysięcznym kontyngentem piechoty morskiej. Według niezależnych komentatorów, Moskwa nie rozpocznie operacji naziemnej bezpośrednio pod swoją flagą. Nie wykluczają oni jednak udziału rosyjskiego batalionu ochotniczego w szeregach armii Baszara al-Assada. Wspominał o takiej możliwości szef komisji obrony Dumy Państwowej admirał Władimir Komojedow. Wiceminister spraw zagranicznych Rosji Michaił Bogdanow stanowczo zaprzecza tego typu doniesieniom. Przypomniał on wypowiedź Władimira Putina, który zapewniał, że jego kraj jest gotowy tylko do prowadzenia operacji lotniczej. Ambasador Rosji w tureckim MSZ Tymczasem ambasador Rosji w Ankarze wezwany do tureckiego MSZ. Ma to związek z dwukrotnym naruszeniem przez rosyjskie lotnictwo przestrzeni powietrznej Turcji. Działania Moskwy potępiło wczoraj NATO. Wspólne oświadczenie sojuszników opublikowano po zwołanym w trybie pilnym w Brukseli spotkaniu ambasadorów państw członkowskich. Działania Rosji nazwali oni nieodpowiedzialnym zachowaniem, które wiąże się z wielkim niebezpieczeństwem i zażądali wyjaśnień. Zagrozili też działaniami odwetowymi. Moskwa tłumaczy, że rosyjskie samoloty wleciały przypadkowo w turecką przestrzeń powietrzną z powodu "złych warunków pogodowych".