O swojej decyzji Michałkow poinformował w liście do ministra obrony Anatolija Sierdiukowa, streszczonym w poniedziałek przez wielkonakładową "Komsomolską Prawdę". Znany ze swoich mocarstwowych i nacjonalistycznych poglądów, a także szczycący się swoją przyjaźnią z premierem Rosji Władimirem Putinem reżyser stał na czele Rady Społecznej przy Ministerstwie Obrony FR, struktury doradczej Sierdiukowa. Odejście z tej funkcji jest równoznaczne z utratą przywilejów, w tym otwierającej różne ważne drzwi legitymacji służbowej i resortowego samochodu z niebieskim, błyskowym sygnałem świetlnym na dachu. Ów "kogut" pozwalał Michałkowowi na niestosowanie się w wiecznie zakorkowanej Moskwie do przepisów ruchu drogowego, a także znaków i sygnałów drogowych, za co często był krytykowany przez rosyjskie media. Protestowali też zwykli kierowcy. Wszelako reżyser nic sobie z tej krytyki i protestów nie robił. Jako powód rezygnacji z tego stanowiska Michałkow podał m.in. oprawę ubiegłorocznej parady wojskowej na Placu Czerwonym, upamiętniającej 65. rocznicę zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, jak w Rosji określa się tę część II wojny światowej, w której ZSRR walczył po stronie koalicji antyhitlerowskiej. Zdaniem reżysera, nie odpowiadała ona znaczeniu tego wydarzenia historycznego. W charakterze przykładu Michałkow przytoczył fakt, że zamiast słuchaczy szkół kadeckich noszących imiona generalissimusa Aleksandra Suworowa i admirała Pawła Nachimowa w defiladzie uczestniczyły pododdziały NATO. "Rosyjscy kadeci, którzy tradycyjnie uczestniczyli w paradach, w ubiegłym roku na Plac Czerwony nie trafili. A kompanie reprezentacyjne krajów koalicji antyhitlerowskiej, tworzących obecnie Sojusz Północnoatlantycki, dumnie przemaszerowały po (moskiewskim) bruku" - przekazuje "Komsomolskaja Prawda" argumentację reżysera. Oprócz Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego w defiladzie 9 maja 2010 roku na Placu Czerwonym w Moskwie wzięły też udział pododdziały z USA, Wielkiej Brytanii i Francji. Według Michałkowa, taki układ sił podczas Parady Zwycięstwa świadczy o słabości armii rosyjskiej, w tym jej korpusu oficerskiego. W ocenie reżysera, z procesu szkolenia wojskowego w Rosji całkowicie zniknęły takie pojęcia, jak godność rosyjskiego oficera i siła ducha. Michałkow zauważył, że czarę goryczy dopełniła tegoroczna defilada na Placu Czerwonym. "Szarą masę w jednakowych strojach można było odróżnić tylko dzięki spikerowi. A pięć śmigłowców zademonstrowało całą potęgę rodzimego lotnictwa" - wyjaśnił reżyser. Po Moskwie jeździ około 2 tys. aut z niebieskimi "kogutami", należących do różnych resortów, instytucji i agencji państwowych. Przed każdymi wyborami władze ograniczają liczbę takich uprzywilejowanych pojazdów. W grudniu w Rosji odbędą się wybory parlamentarne, w marcu 2012 - prezydenckie.