Sytuacja przywodzi na myśl stary radziecki dowcip: "Czego nie zna i nie uznaje Armia Czerwona? - Żadnych granic". Zresztą zażartował sam rosyjski premier, gdy okazało się, że braterskim miastem jego rodzinnego Sankt Petersburga jest stolica Gruzji, Tbilisi. - To dobrze. Należy rozwijać braterskie stosunki z miastami Gruzji. Zostawienie Gruzji na rozszarpanie przez nacjonalistów i nieodpowiedzialnych ludzi byłoby złym wyborem. Należy utrzymywać kontakty ze społeczeństwem obywatelskim tego kraju - stwierdził . Powyższą wypowiedź Putina można rozumieć wprost - będzie jeszcze w Gruzji taka władza, jaką Rosja uzna za dobrą dla Gruzinów.