Wywiad z szefem organizacji zrzeszającej byłych funkcjonariuszy radzieckiego KGB Walentinem Wieliczko opublikowano w czwartkowym wydaniu niemieckiego dziennika "Die Welt". Zdaniem Walentina Wieliczki, ta charakterystyczna dla czasów stalinowskich polityka usuwania własnych agentów, którzy zdradzili, skończyła się, a Litwinienko zginął prawdopodobnie z rąk przestępców. Aleksander Litwinienko zmarł w Londynie 23 listopada w wyniku otrucia radioaktywnym polonem. - To było dawno temu. To stanowiło część epoki Stalina - tłumaczył Wieliczko nawiązując do czasów dyktatury Józefa Stalina, który od lat 30. XX wieku prowadził w Związku Radzieckim kampanię politycznych prześladowań, represji i kar. - W tych czasach istniał specjalny departament, który zajmował się likwidacją przeciwników politycznych - dodał Wieliczko. Według niego, rosyjskie służby specjalne nie użyłyby polonu-210 do zabicia Litwinienki. - Profesjonaliści nie używają polonu - powiedział. - Postrzegam to (zabójstwo) jak spór między przestępcami. Wieliczko - przewodniczący rosyjskiej fundacji nacjonalistycznej "Godność i Honor" a także zrzeszenia weteranów wywiadu zagranicznego - dodał jednak, że zabity agent ujawnił tajemnice, które "uczyniły z niego zdrajcę".