W wywiadzie dla tygodnika "New Times/Nowoje Wriemia" Łużkow podkreślił, że nowy ruch nie będzie partią i nie będzie brał udziału w wyborach parlamentarnych w 2011 roku. "Chcę stworzyć swój własny ruch polityczny. Nasze społeczeństwo jest pod rządami niedemokratycznych praw. Nasze społeczeństwo jest zdegenerowane, zdegenerowane i to całkiem poważnie we wszystkich sferach" - powiedział były mer. Dodał, że chce, aby jego ruch "miał wpływ" na życie polityczne w Rosji. Łużkow zapowiedział, że nowe ugrupowanie opierać się będzie na zasadach utworzonego w 1991 roku przez jego poprzednika na stanowisku mera Moskwy Gawriiła Popowa - Rosyjskiego Ruchu Reform Demokratycznych. Wyjaśnił, że nie zamierza odwoływać się do sądu w sprawie swego odwołania z funkcji mera stolicy, gdyż uważa, że Sąd Najwyższy nie ośmieli się przeciwstawić Kremlowi. W wywiadzie Łużkow zakłada, że zarówno jego żona Jelena Baturina, właścicielka koncernu budowlanego Inteko, jak i on sam mogą stać się obiektem śledztwa i może nawet dojść do jego aresztowania, tak jak byłego szefa koncernu naftowego Jukos Michaiła Chodorkowskiego, skazanego w 2005 roku na osiem lat kolonii karnej za oszustwa gospodarcze na wielką skalę i niepłacenie podatków. "Myślę, że każdy potrzebuje swojego Chodorkowskiego. Wiecie dlaczego jesteśmy tacy spokojni? Dlatego, że niezależnie od tego co kto mówi, czy pisze, jesteśmy ludźmi uczciwymi" - podkreślił. Łużkow potwierdził, że nie zamierza wyjechać z kraju. Potępił jednocześnie kampanię prowadzoną przeciwko niemu i jego żonie przez rządowe media. Informowały one m.in. o interesach Baturinej w Moskwie, 80-hektarowej luksusowej rezydencji mera na elitarnej Rublowce, bliskich współpracownikach Łużkowa oskarżonych o korupcję. Według amerykańskiego magazynu "Forbes" fortuna Baturinej szacowana jest na 2,9 mld dolarów.