Mimo trwających od marca ubiegłego roku aktów przemocy w Syrii, w następstwie czego zginęło według syryjskiej opozycji co najmniej 6 tysięcy osób, Rada Bezpieczeństwa nie zdołała dotychczas przyjąć rezolucji w sprawie Syrii. "Smutny dzień dla demokracji" Obecny projekt zakładał zgodnie z planem Ligi Arabskiej ustąpienie prezydenta Syrii Baszara el-Asada i potępiał "nieprzerwane naruszanie" praw człowieka przez reżim w Damaszku. Za projektem opowiedzieli się pozostali członkowie złożonej z 15 państw Rady Bezpieczeństwa (RB). Rosja i Chiny należą do piątki stałych członków RB, którzy dysponują prawem weta. Ambasador Maroka przy ONZ Mohammed Luliczki (jego kraj jest jedynym arabskim członkiem RB) wyraził "wielki żal i rozczarowanie" tym, że Moskwa i Pekin połączyły siły, aby "utrącić" rezolucję. Ambasador Francji przy ONZ Gerard Arauld powiedział w RB: "To smutny dzień dla Rady, smutny dzień dla Syryjczyków i smutny dzień dla demokracji". Dyplomaci powiedzieli, że należało się spodziewać, że Chiny podążą za Rosją. Decyzja Rosji, by głosować przeciw rezolucji, zapadła, gdy przedstawiciele USA i Europy odrzucili szereg rosyjskich poprawek do dokumentu. Najkrwawszy atak Tymczasem według najnowszych danych w syryjskim Hims w wyniku ataku na miasto sił wiernych prezydentowi Baszarowi el-Asadowi zginęło co najmniej 230 ludzi, a rannych zostało 700. Oburzeni masakrą Syryjczycy za granicą atakowali w sobotę syryjskie ambasady. Atak na Hims, w którym w nocy z piątku na sobotę uczestniczyły czołgi, był najkrwawszy w trwającym od niemal roku powstaniu przeciwko prezydentowi Asadowi. Jak powiedział szef syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka Ramio Abdel Rahman, liczba ofiar w Hims sięga 237, w tym 99 to kobiety i dzieci. Według głównej opozycyjnej koalicji, Narodowej Rady Syryjskiej, ofiar jest 260, a w bombardowaniach dzielnic mieszkalnych Hims, rannych zostały setki ludzi. Rada nazwała atak "najstraszliwszą masakrą" od marca ubiegłego roku. Władze zaprzeczają Władze syryjskie zaprzeczają, że Hims ostrzelała armia. Twierdzą, że za przemoc są odpowiedzialne "zbrojne grupy terrorystyczne", tak jak to było od początku protestów. Minister informacji Adnan Mahmud oświadczył, że to siły opozycyjne ostrzelały Hims, by wpłynąć na sobotnie głosowanie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ nad rezolucją w sprawie Syrii. Opozycyjni działacze poinformowali, że w sobotę rano ostrzał Homs ustał. - Mieszkańcy wyszli, by poszukiwać zmarłych i rannych w gruzach - powiedział agencji AFP przez telefon jeden z bojowników Hadi Abdallah. Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że w sobotę siły wierne Asadowi ostrzelały tłum uczestniczący w pogrzebie ofiar z poprzedniego dnia w Darai pod Damaszkiem. Zginęło 12 osób, a 30 zostało rannych. Syryjscy działacze podali, że w miastach Hama i Idlib na ulicę na znak solidarności z mieszkańcami Hims wyszły setki ludzi. Bractwo Muzułmańskie, które wchodzi w skład Narodowej Rady Syryjskiej zaapelowało o międzynarodowe dochodzenie i zażądało, by Czerwony Krzyż mógł zacząć działać w Syrii. Oburzenie w innych krajach Oburzeniu na reżim Asada Syryjczycy dawali wyraz w licznych krajach, nie tylko arabskich. W Kairze tłum zaatakował syryjską ambasadę, częściowo podpalając budynek w proteście przeciwko rozlewowi krwi w Hims. Wdarto się do budynku i porozbijano meble. Do ataku na syryjską ambasadę doszło w Kuwejcie, gdzie zerwano z niej flagę narodową. Aresztowano 40 osób. Demonstracje miały miejsce przed ambasadami w USA, Niemczech i Grecji. W Atenach aresztowano 12 Syryjczyków i jednego Irakijczyka. W Berlinie do ambasady wdarło się 20 osób. W Londynie około 150 ludzi obrzuciło syryjską placówkę kamieniami, wybijając w niej okna. Jak podała policja, aresztowano sześć osób.