Podczas gdy ambasadorowie USA, Wielkiej Brytanii i Francji opowiedzieli się w środę na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ za nałożeniem dodatkowych sankcji na reżim w Pjongjangu, przedstawiciele Rosji i Chin apelowali do wszystkich zainteresowanych krajów, by "poparły wspólną rosyjsko-chińską inicjatywę w sprawie uregulowania sytuacji na Półwyspie Koreańskim". Zastępca rosyjskiego ambasadora przy ONZ, Władimir Safronkow wskazał w swym wystąpieniu na "konieczność wykluczenia opcji militarnej jako sposobu na rozwiązanie problemów Półwyspu Koreańskiego". Nawoływał, by Stany Zjednoczone odstąpiły od rozważanej obecnie opcji wojskowej. "Opowiadamy się za tym, by <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-korea-poludniowa,gsbi,4316" title="Korea Południowa" target="_blank">Korea Południowa</a> i <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-korea-polnocna,gsbi,4314" title="Korea Północna" target="_blank">Korea Północna</a> rozpoczęły dialog i wzajemne konsultacje" - oświadczył. Safronkow ocenił także, że nie wolno ignorować "zatroskania północnokoreańskich władz zagrożeniami dla bezpieczeństwa kraju". "Trzeba wyjść z błędnego koła niebezpiecznej logiki konfrontacyjnej i postarać się o znalezienie kompleksowego politycznego rozwiązania dla problemów Półwyspu" - oświadczył. W swym wystąpieniu dyplomata podkreślił, że wprowadzenie nowych sankcji gospodarczych wobec Pjongjangu, jak tego chcą Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja, może sprawić, że "zabrniemy w ślepą uliczkę, gdy chodzi o możliwości uregulowania sytuacji przy wykorzystaniu środków dyplomatycznych". "Rażące pogwałcenie rezolucji ONZ" W podobnym duchu wypowiedział się ambasador Chin Liu Jieyi, który przyznał, że ostatnia próba balistyczna Pjongjangu "jest nie do zaakceptowania" i "stanowi rażące pogwałcenie rezolucji ONZ", ale zaapelował jednocześnie do wszystkich stron o "wstrzemięźliwość, unikanie prowokacyjnych działań i nieużywanie wojowniczej retoryki". Bardziej wskazana byłaby - jak wskazał - "współpraca stron na rzecz osłabienia obecnych napięć". <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-chiny,gsbi,4231" title="Chiny" target="_blank">Chiny</a> są głównym partnerem gospodarczym KRLD i cieszą się reputacją najważniejszego sojusznika Korei Płn. - przypomina w komentarzu agencja Reutera. Podobnie jak przedstawiciel delegacji rosyjskiej, ambasador Chin w Radzie Bezpieczeństwa zaapelował o odstąpienie przez USA od zamiaru budowy systemu THAAD (Terminal High-Altitude Area Defense), który miałby służyć do niszczenia pocisków balistycznych w ostatniej fazie lotu i miałby wzmocnić potencjał obronny Korei Południowej. Amerykańskie argumenty podane w wątpliwość Ambasadorowie Chin i Rosji podali w wątpliwość argument strony amerykańskiej, że Pjongjang jest w stanie już teraz dokonywać wystrzelenia międzykontynentalnych rakiet balistycznych (ICBM), dla których maksymalna odległość pomiędzy punktem startu a celem przekracza 5500 km. Ambasador USA przy ONZ zapowiada nową rezolucję "Wystrzelenie ICBM przez Koreę Płn. stanowi jasną i wyraźną eskalację militarną" - oświadczyła natomiast ambasador USA przy ONZ Nikki Haley. "W najbliższych dniach przedstawimy Radzie Bezpieczeństwa rezolucję proporcjonalną do eskalacji Korei Płn." - dodała. "Jeśli wspólnota międzynarodowa będzie działała wspólnie, możemy zapobiec katastrofie" - mówiła Haley. Zastrzegła, że USA są gotowe do zastosowania różnych kroków, w tym militarnych. Powiedziała, że działania Korei Płn. sprawiają, że szybko wyczerpuje się możliwość rozwiązania dyplomatycznego. W reakcji na stanowisko przedstawicieli Chin i Rosji przedstawione w Radzie, Haley powiedziała zwracając się do nich: "wetujcie nałożenie nowych sankcji, jeśli cieszą Was działania Korei Płn. i jeśli jesteście jej przyjaciółmi", ale "jeśli widzicie w wystrzeleniu międzykontynentalnej rakiety zagrożenie; jeśli rozumiecie, co to w istocie oznacza, to powinniście raczej je poprzeć" - dodała. Haley zaznaczyła, że Stany Zjednoczone pójdą własną drogą, gdy chodzi o sposób postępowania z Koreą Płn., niezależnie od tego, czy inne kraje zaakceptują propozycję nowych sankcji. Podczas krótkiej konferencji prasowej zorganizowanej w Air Force One, na pokładzie którego prezydent USA <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-trump,gsbi,16" title="Donald Trump" target="_blank">Donald Trump</a> wraz z małżonką przybył wieczorem do Warszawy, rzeczniczka Białego Domu, Sarah Sanders powiedziała, że amerykańska "administracja jest konsekwentna w unikaniu nagłaśniania kroków, jakie mają być podjęte". "Rozważamy teraz wszelkie możliwe opcje" wobec Korei Płn. - zaznaczyła.