- Rosja chciała zaanektować dwie prowincje (Abchazję i Osetię Płd. - red.). Po drugie, była próba obalenia rządu (gruzińskiego). Zachód potrafił jedno: nie pozwolić na obalenie rządu - powiedział prezydent RP w rozmowie z Andrew Nagorskim. Dodał, że inwazja na Gruzję "ma ogromne strategiczne znaczenie dla Europy", ponieważ utrudnia budowę alternatywnych dróg doprowadzenia ropy naftowej i gazu ziemnego z Azerbejdżanu, Turkmenistanu i Kazachstanu do Europy z ominięciem Rosji. Zapytany, czy jest przekonany, że Rosjanie chcieli w sierpniu usunąć rząd prezydenta Micheila Saakaszwilego, L. Kaczyński odpowiedział: "Tak. (...) Oni zawsze działają, planując różne warianty i ten był dla nich optymalny. Rosjanie wykazali pewną bezradność ze strony Zachodu. To straszne, bo Zachód jest dużo silniejszy niż oni". Wyraził pogląd, że obaleniu rządu gruzińskiego zapobiegła jego inicjatywa przyjazdu do Tbilisi z prezydentami Ukrainy i trzech państw bałtyckich zaraz po inwazji, a także "pewne zaangażowanie USA, które zmusiło do zaangażowania się NATO, i to, że - najmniej ochoczo - Unia Europejska skłoniła Rosjan, aby tego nie robili". Na pytanie, czy nie uważa, że Gruzja zrobiła olbrzymi błąd atakując Południową Osetię 7 sierpnia, prezydent odparł, że "ten błąd był sprowokowany". - Była to próba sił i Rosja ukazała twarz, jaką chciała ukazać - twarz imperialną. Ukraina jest teraz zagrożona. Nie zobaczymy więcej odrodzenia Układu Warszawskiego i Związku Sowieckiego. To po prostu stara Rosja - powiedział. Kaczyński zaprzeczył, jakoby był "najbardziej antyrosyjskim przywódcą w Europie", jak to sformułował Nagorski. - Jestem racjonalny, a nie antyrosyjski. Jestem świadomy tych niebezpiecznych tendencji do wielu lat, od późnych lat rządów (byłego prezydenta Borysa) Jelcyna. Musimy przekonać Rosję, że era imperialna się zakończyła - oświadczył. Na zarzut, że "idzie za daleko" w krytycyzmie wobec Rosji, Kaczyński porównał zagrożenie ze strony Rosji do zagrożenia, jakie stanowiła Trzecia Rzesza. - Nie idę za daleko. To sytuacja trochę jak z Monachium (układ z Hitlerem w 1938 r. zezwalający mu na rozbiór Czechosłowacji w zamian za pokój - PAP). Ci, którzy wtedy ustępowali Hitlerowi, byli stanowczo przekonani, że mają rację. Czas pokazał inaczej - powiedział. Zastrzegł jednak: "Nigdy nie ma dokładnej analogii. Teraz nie jesteśmy zagrożeni rosyjską inwazją". Zapytany o amerykańską tarczę antyrakietową w Polsce, prezydent odpowiedział, że popiera ją jako gwarancję obecności amerykańskiej w regionie Europy Środkowej i Wschodniej. - Jestem jej zwolennikiem nie dlatego, że uważam, iż Iran przypuści atak atomowy albo że jest to narzędzie w walce z Rosją, tylko dlatego że pogłębia to interes USA w tym regionie. Jest w interesie mojego kraju mieć jak najściślejsze stosunki z USA - powiedział. Zapytany, przed czym w takim razie ma bronić tarcza, jeżeli nie obawia się ataku z Iranu ani z Rosji, Kaczyński odpowiedział: "Teoretycznie, przeciw globalnemu terroryzmowi. Wiem jednak, jak broni Polskę: przez zapewnienie, że Amerykanie nie staną się obojętni na żadne próby włączenia Polski do strefy wpływów Rosji". Naciskany, że "w tym sensie Rosjanie mają rację: tarcza jest skierowana przeciwko nim", prezydent zaprzeczył. - Jeżeli pan nalega, że mój kraj powinien stać się częścią zewnętrznego kręgu rosyjskiego imperium, moim zasadniczym obowiązkiem jest temu zapobiec. Ale oczywiście nie jest to w żaden sposób militarnie skierowane przeciw Rosji - oświadczył. Zapytany, czy NATO i Rosja mogą zostać przyjaciółmi, Kaczyński odpowiedział, że zależy to od samej Rosji. - Nie wracamy jeszcze do zimnej wojny i od Rosji zależy, czy tak się stanie, czy nie. Gruzja była bardzo ważna i Europa nie doszła do właściwych wniosków, jakie lekcje z tego wypływają. Gdyby NATO zaoferowało plan MAP (pomoc w przyspieszeniu członkostwa sojuszu - red.) Gruzji i Ukrainie na swoim szczycie w Bukareszcie, wątpię czy mielibyśmy ten kryzys - powiedział. "Newsweek International" - międzynarodowa wersja "Newsweeka" - zaznaczył, że publikuje fragmenty wywiadu.