- Jesteśmy gotowi się dołożyć, ale tylko via MFW. Jeśli MFW jest gotowy, to my też - powiedział dziennikarzom Dworkowicz, ekonomiczny doradca prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. - Europa jest naszym najbliższym partnerem handlowym. Jakikolwiek negatywny rozwój sytuacji w Europie negatywnie nas też dotknie. Wtedy stracimy więcej niż te 10 mld - podkreślił. Dworkowicz wyjaśnił, że 10 mld dolarów Rosja zadeklarowała wcześniej jako środki do dyspozycji MFW, ale te nie były jeszcze wykorzystane. - Te 10 mld dolarów to minimum. Nie mniej. Jesteśmy gotowi dołożyć jeszcze sumę do 10 mld dolarów. Ale to będzie zależało od pakietu - dodał doradca prezydenta Rosji. W sumie można więc mówić nawet o potencjalnie oferowanej kwocie do 20 mld dolarów na strefę euro. Doradca Miedwiediewa wyjaśnił, że zaangażowanie dodatkowych środków zależeć będzie od tego, czy Unii Europejskiej, jak planuje, uda się osiągnąć cel - gotowość do użycia 1 bln euro w ramach tzw. zapory przeciwpożarowej (firewall), by zapobiegać rozprzestrzenianiu się kryzysu zadłużenia w eurolandzie. W Brukseli rozpoczął się przed południem 26. szczyt UE-Rosja. Ma być poświęcony głównie wizom i handlowi, ale UE obiecuje poruszyć kwestie wyborów do Dumy Państwowej i sytuacji z przestrzeganiem praw człowieka w Rosji. Będzie też zabiegać o to, by Rosja wsparła fundusz ratunkowy strefy euro. Punktem niezgody jest m.in. unijny pakiet energetyczny, kwestionowany przez Moskwę jako dyskryminujący jej interesy. - Trzeci pakiet energetyczny nie może być podstawą nowego partnerstwa między UE a Rosją. Dyskryminuje Rosję. Duże firmy po prostu chcą kontrolować całą sieć. Gazprom woli być właścicielem. To nie jest firma produkująca czekoladki; to dużo bardziej skomplikowane - powiedział Dworkowicz. Skrytykował też forsowanie przez KE projektu gazociągu Nabucco z regionu Morza Kaspijskiego, bez udziału Rosji. "Nie rozumiemy, dlaczego najważniejszy partner Europy jest wykluczony. Czy to zasady rynkowe? Jeśli tak, to pozwólmy firmom pracować. A jeśli to politycy negocjują, to jest polityczne" - powiedział. Dodał, że dla Rosji "ingerencja Komisji Europejskiej w sytuację na rynku" jest "nieuczciwa". W czwartek unijny dyplomata ocenił jako "wrogie" i "niekonstruktywne" pojawiające się deklaracje władz Rosji na temat unijnego trzeciego pakietu liberalizacji energii oraz transkaspijskiego gazociągu, którym gaz z regionu Morza Kaspijskiego ma popłynąć do Europy. Rosja od początku sprzeciwia się wdrożeniu trzeciego pakietu energetycznego, który pozbawia Gazprom pełnej kontroli nad sieciami przesyłowymi w krajach UE. Gazprom w dużej mierze jest inwestorem lub współinwestorem tych gazociągów i nie jest przychylny dostępowi do nich stron trzecich. Zgodnie z przyjętym w roku 2009 unijnym pakietem, systemem przesyłowym gazu w krajach UE mają zarządzać niezależni operatorzy. Mają oni zadbać o konkurencyjny dostęp do gazociągów. Pakiet wszedł w życie w lipcu, ale aż 18 krajów nie wdrożyło w pełni jego postanowień. Z postanowień pakietu częściowo wyłączony jest gazociąg Nord Stream, który został uznany za projekt o znaczeniu europejskim. Rosjanie chcieliby podobnego wyłączenia w przypadku planowanego gazociągu South Stream, który od końca 2015 roku miałby zaopatrywać w gaz południową Europę. Rura, ułożona m.in. po dnie Morza Czarnego, ma dojść do Austrii i Włoch.