Wciąż nieznane są losy 62 pracowników siłowni. Początkowo za zaginione uznawano 64 osoby, jednak we wtorek dwie się odnalazły. Jedna z nich przyznała się, że zamiast w pracy była na rybach. Nadzieje na uratowanie pozostałych zaginionych topnieją z godziny na godzinę. Obecny na miejscu minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu zapowiedział w środę, że aktywna faza operacji ratowniczej potrwa tydzień. - Przystąpiliśmy do wypompowywania wody z zalanych pomieszczeń. Wiążemy duże nadzieje z najbliższymi 24 godzinami - powiedział Szojgu. - Przeszukujemy wszystkie klatki schodowe i szyby windowe. Sprawdzamy cały system wentylacyjny - dodał. W wyniku awarii zginęło 12 osób, a 15 zostało rannych. W środę w Chakasji, gdzie usytuowana jest ta największa w Rosji elektrownia wodna, odbyły się pierwsze pogrzeby ofiar tragedii. W republice obowiązywała żałoba. Nadal nie wiadomo, co było przyczyną wypadku. Szojgu utrzymuje niezmiennie, że było nią tzw. hydrouderzenie, czyli gwałtowny wzrost ciśnienia w jednym z kanałow, którymi woda spada na turbiny. Eksperci nie wykluczają, że praprzyczyną katastrofy była jednak awaria jednej z turbin. Te pracujące w Sajańsko-Szuszeńskiej Elektrowni Wodnej mają już ponad 30 lat - zostały zainstalowane w 1978 i 1979 roku. Według specjalistów, resurs tamtejszych turbin, czyli okres ich eksploatacji, wynosi 25-30 lat. Oczywiście pod warunkiem, że są na bieżąco przeglądane, konserwowane i - w razie potrzeby - naprawiane. Służby techniczne siłowni już w 2006 roku alarmowały, że stopień zużycia hydroturbin wynosi ponad 60 proc., hydrogeneratorów - 40-60 proc., a wyłączników wysokonapięciowych - 80 proc. Za w 100 proc. "moralnie" przestarzałą uznały one wówczas całą automatykę technologiczną i systemową. Koncern RusHydro, do którego należy elektrownia, opracował wtedy program jej modernizacji. W tym roku - jak podają rosyjskie media - na te cele przeznaczył jednak tylko niespełna 415 mln rubli (13 mln USD). W rezultacie katastrofy uszkodzeniu uległo sześć z 10 agregatów. Jeden jest całkowicie zniszczony, a dwa - poważnie uszkodzone. Częściowo zburzona została maszynownia. Nie ucierpiała natomiast zapora. Wiadomo już, że odbudowa siłowni zajmie kilka lat. Zdaniem ministra energetyki Siergieja Szmatko, może pochłonąć nawet 40 mld rubli (1,25 mld dolarów). Eksperci ostrzegają, że wiele innych obiektów elektroenergetycznych w Rosji wymaga pilnej modernizacji. W 2008 roku stopień zużycia środków trwałych w rosyjskiej elektroenergetyce oceniano na 65 proc. Potrzeby inwestycyjne branży oszacowano wtedy na 4,4 bln rubli (137,5 mld dolarów) do 2020 roku. Wybudowana na Jeniseju w 1980 roku hydroelektrownia to jedna z największych na świecie siłowni wodnych. Jej zapora ma 245 metrów wysokości i 1066 metrów długości, 110 metrów szerokości u podstawy i 25 metrów - na grzbiecie. Moc elektrowni - 6400 MW.