Poinformował o tym rosyjski premier Władimir Putin, witając w środę wieczorem w Petersburgu premiera Włoch Silvio Berlusconiego. Czekając na trzeciego - W czwartek w trójkę - z premierem Turcji (Recepem Tayyipem Erdoganem) - będziemy mieli okazję porozmawiać o South Stream (Gazociągu Południowym) - oświadczył Putin, przypominając, że przy realizacji tego projektu współpracują już rosyjski Gazprom i włoski Eni. Szef rosyjskiego rządu nie sprecyzował, gdzie odbędą się te trójstronne rozmowy. Według nieoficjalnych informacji, Putin podejmie gości w rezydencji prezydenta Rosji nad jeziorem Wałdaj, w połowie drogi między Petersburgiem i Moskwą, a pretekstem do spotkania są jego 57. urodziny, które obchodził 7 października. Będzie też Schroeder? Rosyjskie media podają, że nad Wałdaj przyjedzie także były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder, który stoi na czele rosyjsko-niemiecko-holenderskiej spółki - przyszłego operatora magistrali Nord Stream (Gazociąg Północny). Berlusconi i Schroeder uchodzą za bliskich przyjaciół Putina. Berlusconi przyleciał do Rosji nazajutrz po tym, gdy władze w Ankarze wydały zgodę inwestorom South Stream na przeprowadzenie badań geologicznych w wyłącznej strefie ekonomicznej Turcji na Morzu Czarnym, co w Moskwie odebrano jako wstępne zezwolenie na rozpoczęcie budowy tej magistrali. South Stream W zamian strona rosyjska wstępnie zgodziła się na zapełnienie swoją ropą naftową projektowanego rurociągu z terminalu Samsun, nad Morzem Czarnym, do terminalu Ceyhan, nad Morzem Śródziemnym. Rurę tę, pozwalającą ominąć zatłoczoną cieśninę Bosfor, chcą zbudować turecki Calik i włoski Eni. Ten drugi koncern jest również głównym partnerem rosyjskiego Gazpromu w South Stream. Według wstępnych założeń, 900-kilometrowa rura poprowadzi z Rosji po dnie Morza Czarnego do Bułgarii, gdzie podzieli się na dwie nitki: północną - do Austrii i Słowenii przez Serbię i Węgry oraz południową - do Włoch przez Grecję. Przepustowość South Stream wyniesie 63 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Koszty budowy gazociągu szacuje się na 20 mld euro. Gazprom chce oddać rurę do użytku przed końcem 2015 roku. Do końca 2009 roku ma się określić w sprawie ostatecznej trasy magistrali. W maju rosyjski monopolista podpisał już porozumienia z bułgarskim Bulgarian Energy Holding (BEH), greckim DESFA i serbskim Srbijagas o powołaniu spółek (joint venture), które zajmą się budową lądowego odcinka gazociągu na terytorium Bułgarii, Grecji i Serbii. Co będzie negocjowane? Prezes Eni Paolo Scaroni zapowiedział we wtorek, że studium wykonalności projektu będzie gotowe na początku 2010 roku. Wiadomo, że Gazprom i Eni wciąż spierają się o szczegóły. Strona włoska chce na przykład, aby tłocznia na rosyjskim wybrzeżu Morza Czarnego też była częścią South Stream, na co nie zgadza się Moskwa. Eni domaga się także udziału w zyskach ze sprzedaży gazu nie tylko we Włoszech, ale we wszystkich krajach, które będzie przecinała ta rura. "South Stream" a "Nord Stream" South Stream na stanowić alternatywę wobec popieranego przez Unię Europejską gazociągu Nabucco. Ta rura ma biec przez terytorium Turcji, Bułgarii, Rumunii i Węgier do Austrii. Magistrala ma zaopatrywać UE w gaz z regionu Morza Kaspijskiego i Azji Środkowej. Także we wtorek Dania, jako pierwsze z pięciu państw bałtyckich, wydała zezwolenie na budowę Nord Stream. Inwestorzy potrzebują jeszcze zgody Rosji, Finlandii, Szwecji i Niemiec, przez których wody terytorialne lub wyłączne strefy ekonomiczne ma przebiegać rura. Konsorcjum projektujące gazociąg liczy na otrzymanie zezwoleń pozostałych krajów jeszcze w tym roku. Budowa Nord Stream ma się rozpocząć wiosną 2010 roku. Zgoda władz Danii na ułożenie rury w jej wodach terytorialnych i wyłącznej strefie ekonomicznej nie oznacza usunięcia wszystkich przeszkód biurokratycznych na drodze Nord Stream w tym kraju. Kopenhaga wymaga bowiem jeszcze, aby inwestorzy uzgodnili projekt z właścicielami kabli telekomunikacyjnych na Bałtyku. Konsorcjum będzie też potrzebowało oficjalnej zgody duńskiego rządu na rozpoczęcie tłoczenia paliwa. Nord Stream, który przez Morze Bałtyckie bezpośrednio połączy Rosję z Niemcami, omijając Białoruś i Polskę, będzie się składał z dwóch nitek o długości 1220 km i przepustowości po 27,5 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Pierwsza nitka powinna być oddana do eksploatacji w końcu 2011 roku, a druga - w 2012 roku. Budżet projektu wynosi 7,4 mld euro. 70 proc. środków jego udziałowcy chcą pozyskać na rynku bankowym. Partnerami Gazpromu (51 proc.) są niemieckie E.ON-Ruhrgas i BASF-Wintershall (po 20 proc.) oraz holenderski Gasunie (9 proc.). Do przedsięwzięcia chce też przystąpić francuski GDF Suez. Inny francuski koncern - EDF - chce z kolei wejść do konsorcjum, które będzie operatorem South Stream. Gazprom obawia się, że realizacji projektu Nord Stream mogą zaszkodzić nowe regulacje dotyczące rentowności w przedsięwzięciach infrastrukturalnych, które niedawno weszły w życie w Niemczech. Ograniczają one rentowność operatorów gazociągów do 5 proc. Przepis ten nie dotyczy bezpośrednio Nord Stream, jednak nowym regulacjom muszą się podporządkować operatorzy rur, którymi gaz z bałtyckiej magistrali będzie dalej rozprowadzany po terytorium Niemiec. Jerzy Malczyk