"Jesteśmy zdeterminowani, aby kontynuować dialog" - powiedział Riabkow dziennikarzom w Moskwie, dodając, że negocjacje z Waszyngtonem "znajdują się w tym samym punkcie, w jakim były latem". Riabkow podkreślił, że Rosja niezmiennie domaga się prawnie obowiązujących gwarancji, że budowany przez USA system obrony przeciwrakietowej, którego elementy zostaną rozmieszczone w Europie, nie będzie skierowany przeciwko rosyjskim siłom odstraszania nuklearnego. O konieczności otrzymania przez stronę rosyjską takich gwarancji w czwartek mówił też w Moskwie rosyjski wiceminister obrony Anatolij Antonow. Według niego stosowne propozycje Moskwy nie znajdują poparcia w krajach NATO. "Sytuacja w rozmowach na temat obrony przeciwrakietowej jest patowa" - oznajmił Antonow. Budowa tarczy antyrakietowej w Europie jest jednym z głównych punktów spornych w relacjach między Rosją a USA i NATO. Moskwa uważa ten projekt za zagrożenie dla swego bezpieczeństwa. Żąda od Waszyngtonu gwarancji prawnych, że amerykański system nie będzie skierowany przeciwko Federacji Rosyjskiej. Stany Zjednoczone odmawiają takich gwarancji, a Sojusz Północnoatlantycki zapewnia, że tarcza nie jest wymierzona w Rosję. W listopadzie 2011 roku ówczesny prezydent Dmitrij Miedwiediew zagroził, że w wypadku niekorzystnego dla Rosji rozwoju sytuacji z budową tarczy antyrakietowej w Europie Moskwa odstąpi od dalszych kroków w sferze rozbrojenia i kontroli zbrojeń, a także zastosuje kontrposunięcia. Wśród ewentualnych kontrposunięć wymienił rozmieszczenie na zachodzie i południu Rosji "nowoczesnych systemów uderzeniowych, pozwalających na niszczenie elementów tarczy antyrakietowej USA w Europie". Miedwiediew sprecyzował, iż jednym z kroków będzie ulokowanie rakiet Iskander w obwodzie kaliningradzkim. W maju tego roku szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych FR Nikołaj Makarow ostrzegł, że działania Rosji w reakcji na rozmieszczenie elementów tarczy antyrakietowej USA w Europie stworzą realne zagrożenie dla krajów, na których terytorium zostaną one zainstalowane. Makarow nie wykluczył nawet prewencyjnego uderzenia w obiekty amerykańskiej tarczy w Europie. Nowy amerykański program obrony przeciwrakietowej, ogłoszony przez prezydenta Baracka Obamę we wrześniu 2009 roku, opiera się na okrętach wojennych wyposażonych w system AEGIS, którego elementem są rakiety SM-3. Umożliwia to przemieszczanie systemu z jednego regionu do drugiego. Rakiety SM-3 od lat używane są do ochrony wojsk USA w Europie. Z czasem mają do tego dojść radary rozlokowane w Europie Południowej. Na razie wiadomo, że jeden z nich znajdzie się w Turcji. W dalszej fazie - około 2015 roku - USA przewidują umieszczenie lądowej wersji rakiet SM-3 w krajach sojuszniczych w Europie. Około 2018 roku elementy projektowanej tarczy antyrakietowej USA zostaną rozmieszczone także w Polsce. Instalacje te mają być ulokowane w bazie w Redzikowie koło Słupska. W Polsce ma też zostać zainstalowany radar naprowadzający. Amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton zapewnia, że brak porozumienia z Rosją nie powstrzyma Stanów Zjednoczonych przed rozmieszczeniem elementów tarczy antyrakietowej w Europie. We wrześniu media w Rosji informowały, że doradzająca prezydentowi USA Barackowi Obamie amerykańska Narodowa Rada Badawcza (National Research Council, NRC) zarekomendowała Białemu Domowi, by zrezygnował z instalacji rakiet SM-3 w Polsce, a w zamian stworzył jeszcze jeden rejon obrony przeciwrakietowej na terytorium Stanów Zjednoczonych. Zdaniem NRC wariant ten pozwoli 10-krotnie obniżyć koszty budowy tarczy antyrakietowej, a jednocześnie uniknąć pogorszenia stosunków z Rosją. MSZ FR nie chciało wówczas komentować tych doniesień - radziło, aby poczekać do wyborów prezydenckich w USA i zobaczyć, jakie stanowisko w tej sprawie zajmie wtedy Biały Dom. Według dziennika "Kommiersant" eksperci NRC po prawie trzech latach badań doszli do wniosku, że projektowana tarcza antyrakietowa nie zapewni Stanom Zjednoczonym niezawodnej obrony przed ewentualnym atakiem ze strony Iranu, w związku z czym należy zmienić jej koncepcję. Zdaniem specjalistów NRC podstawowym błędem Pentagonu było nastawienie na niszczenie wrogich rakiet w momencie startu lub w pierwszej fazie lotu. Eksperci NRC ocenili, że jest to możliwe, ale bardzo kosztowne, gdyż wymaga stworzenia potężnego systemu satelitarnego, który będzie kosztować ponad 500 mld dolarów. Specjaliści NRC zaproponowali Białemu Domowi powrót do planów przechwytywania rakiet przeciwnika w środkowej fazie lotu. Obecnie do zadań tych przeznaczone są przeciwrakiety rozmieszczone w bazach na Alasce i w Kalifornii. Eksperci NRC podkreślają wszelako, że gwarantują one obronę tylko przed rakietami wystrzelonymi z terytorium Korei Północnej. W ocenie specjalistów NRC rozwiązać problem może zbudowanie nowego rejonu obrony przeciwrakietowej na Wschodnim Wybrzeżu USA - w stanie Maine lub na północy stanu Nowy Jork - i jednoczesne zrezygnowanie z instalowania rakiet SM-3 Block 2B w Polsce. Eksperci NRC szacują, że realizacja tej propozycji pochłonie nie więcej niż 45 mld USD. "Członkowie komisji NRC uważają, że rezygnacja z planów rozmieszczenia przeciwrakiet w Polsce na rzecz stworzenia jeszcze jednego rejonu obrony przeciwrakietowej na terytorium USA pozwoli Waszyngtonowi na zażegnanie przewlekłego konfliktu z Moskwą. Rosjanie będą mniej poirytowani, jeśli USA zajmą się budową systemu, który będzie bronić Stany Zjednoczone na ich własnym terytorium, a nie gdzieś w Europie" - cytował we wrześniu "Kommiersant" współprzewodniczącego komisji ekspertów NRC Waltera Slocombe'a. Z Moskwy Jerzy Malczyk