W opublikowanym w środę artykule na temat narastającego napięcia w Donbasie publicysta londyńskiej gazety wskazuje, że głównym celem Rosji jest zapobieżenie integracji Ukrainy z UE i NATO. Separatystyczne regiony są jedynie narzędziem do realizacji tego celu. Zdaniem publicysty "Financial Timesa" naruszenia rozejmu na wschodzie Ukrainy są obecnie najintensywniejsze od podpisania w lutym w stolicy Białorusi porozumień pokojowych, zwanych Mińsk II. We wdrażaniu tych umów nastąpił impas, który grozi odnowieniem konfliktu. Według przedstawicieli władz USA Rosja znów koncentruje wojska przy granicy z Ukrainą. Porozumienia Mińsk II są faktycznie znacznie korzystniejsze dla Rosji, a gorsze dla Ukrainy - czytamy w "FT". Prorosyjscy separatyści w Donbasie nie zostali zobowiązani do przekazania do końca roku władzom w Kijowie kontroli nad granicą ukraińsko-rosyjską w obwodach donieckim i ługańskim. Z kolei Kijowowi postawiono warunek, by nadał szczególny status opanowanym przez separatystów regionom. W szczególności, regiony te mają mieć prawo do tworzenia własnej policji, wyznaczania prokuratorów i sędziów, a Kijów nie może odwoływać tamtejszych władz. Ukraina - przyznaje autor artykułu - przyjęła ustawę o szczególnym statusie Donbasu. Jednak obwarowała ten status warunkiem przeprowadzenia w regionie wolnych wyborów według prawa ukraińskiego. Przed wyborami powinny z tych terenów wycofać się "nielegalne ugrupowania zbrojne". Wyższej rangi przedstawiciele Kijowa argumentują, że jest to w całkowitej zgodzie z porozumieniami z Mińska. Publicysta "FT" wskazuje, że dla Rosji podstawowe kwestie bezpieczeństwa - czyli pewność, że Ukraina, a także Gruzja nie zdołają wejść do NATO - liczą się bardziej niż straty ekonomiczne na skutek sankcji zachodnich. Zdaniem autora, realizacja rosyjskich celów na Ukrainie byłaby możliwa w dwóch sytuacjach. Pierwsza to "narzucenie Ukrainie uregulowania politycznego w stylu Bośni, czyniącego ją państwem dysfunkcyjnym i dającego jej wschodnim regionom prawo weta w sprawie członkostwa w NATO". Druga to "zamrożenie konfliktu w taki sposób, by Ukraina stała się niestrawna dla Zachodu". Według "FT" władze Rosji - poza wąskim kręgiem zwolenników twardego kursu - nie chcą większych zdobyczy terytorialnych na Ukrainie, choć popierają dążenia separatystów do opanowania kilku większych miast, np. Mariupola. Dzięki temu separatystyczne republiki stałyby się bardziej samowystarczalne gospodarczo. Rosja "czyni wszystko, co możliwe, by uniknąć ponoszenia kosztów" utrzymania Donbasu.