W Tbilisi wybuchła polityczna burza po oświadczeniu premiera Rosji Władimira Putina, że nie ma nic przeciwko takiemu rozwiązaniu, ale to naród powinien sam zdecydować w referendum. Szefowa resortu do spraw reintegracji Gruzji Jekatierina Tkeszełaszwili tłumaczy, że Abchazja i Osetia Południowa są integralnymi częściami jej kraju, co oznacza, że każde przeprowadzane tam referendum będzie nielegalne. "Z prawnego punktu widzenia decyzje separatystycznych władz mają zerowe znaczenie" - dodaje gruzińska minister i apeluje do Rosji, aby wycofała z obu regionów swoich żołnierzy. Wcześniej podobne pomysły skrytykowali gruzińscy posłowie. Oskarżyli oni Władimira Putina o prowokację i prowadzenie "brudnej gry". Maciej Jastrzębski Czytaj reportaże z Kaukazu dziennikarza INTERIA.PL Ziemowita Szczerka Zobacz zdjęcia z pogrzebu prezydenta Abchazji: kraju, którego nie ma