Na przedstawionym przez miejscowy komitet śledczy nagraniu wideo widać zniszczenia w ośrodku, powybijane okna. Według obwodowego prokuratora Olega Czernysza, który spotkał się z młodocianymi, twierdzili oni, że byli ofiarami przemocy ze strony strażników. Po bójce pomiędzy nieletnimi strażnicy musieli "użyć siły", co spowodowało niezadowolenie pozostałych wychowanków i było powodem buntu - potwierdził Czernysz, cytowany przez dziennik "Rossijskaja Gazieta". Analityk Ludmiła Alpern z pozarządowego centrum na rzecz reformy systemu karnego uważa, że tego typu incydenty są związane z brakiem wykwalifikowanego personelu, wyspecjalizowanego w postępowaniu z nieletnimi w zakładach poprawczych. "Strażnicy prawdopodobnie musieli uciec się do zastosowania siły. Dla nich najważniejsze jest bezpieczeństwo, utrzymanie porządku. Lecz w postępowaniu z nieletnimi konieczne jest szczególne podejście. To jest problem. Z małoletnimi powinni pracować specjaliści, których brakuje" - podkreśliła. Po buncie w zakładzie dla młodocianych przedstawiciel Kremla do spraw dzieci Paweł Astachow zaapelował o sprawdzenie wszystkich tego typu ośrodków dla młodzieży w Rosji, wyrażając jednocześnie zaniepokojenie powtarzającymi się w nich incydentami.