Do zamordowania dziewczynki przyznał się 35-letni mieszkaniec Saratowa, w przeszłości sześciokrotnie karany za kradzieże i gwałty. Dziewięciolatka szła 9 października do szkoły przez zaniedbany teren zastawiony garażami; w jednym z nich znajdował się zabójca. Po informacji o zaginięciu dziecka do trwających dwa dni poszukiwań włączyło się wielu mieszkańców - łącznie ponad tysiąc osób. Gdy podano informację o śmierci dziewczynki, tłum przed posterunkiem policji żądał wydania zatrzymanego. Zdaniem mieszkańców brak działań ze strony policji, która nie kontroluje, co robią zwolnieni z więzień recydywiści, przyczynia się do braku poczucia bezpieczeństwa na ulicach. Ludzie mówią też o upadku infrastruktury miejskiej. Od lat w lokalnych mediach zwracano uwagę, że zły stan dróg skłania do chodzenia na skróty przez tereny zastawione szeregiem garaży i inne niezbyt bezpieczne miejsca. Po zabójstwie dziewczynki dziennikarze zauważyli, że trasą, którą szła, nadal chodzą do szkoły inne dzieci. Mieszkańcy Saratowa opublikowali w internecie kilka petycji o przywrócenie kary śmierci. Ankietę z pytaniem o przywrócenie tego wymiaru kary ogłosiła niższa izba parlamentu Rosji, Duma Państwowa, na portalu społecznościowym Vkontakte. Do soboty rano na ankietę odpowiedziało około 67 tys. osób, 80 pro. z nich poparło karę śmierci za zabójstwo dzieci i pedofilię.