"Rosyjska komisja kategorycznie nie zgadza się z konkluzjami raportu (władz Holandii). Są one z gruntu błędne" i pozbawione wszelkiej logiki - oświadczył zastępca szefa Federalnej Agencji Transportu Lotniczego Rosji (Rosawiacja) Oleg Storczewoj. Dodał, że odniósł wrażenie, iż dobierano sobie dowody tak, by pasowały do przyjętej teorii. We wtorek holenderski urząd ds. bezpieczeństwa (OVV) opublikował raport, w którym wskazano, że samolot Malaysia Airlines został zestrzelony nad wschodnią Ukrainą wyprodukowanym w Rosji pociskiem rakietowym ziemia-powietrze Buk. Zginęło 298 osób. Jak głosi raport, pocisk wystrzelono z terytorium o powierzchni 320 km kw. na wschodzie Ukrainy. Według agencji Associated Press całe to terytorium było w tym czasie w rękach prorosyjskich separatystów. Strona rosyjska i separatyści twierdzą, że jeśli samolot został zestrzelony pociskiem rakietowym, pocisk ten musiał zostać odpalony przez siły ukraińskie. Storczewoj powiedział, że Rosja "skorzysta ze swego prawa" do kontynuowania śledztwa i zwróciła się już do ICAO o interwencję. Agencja Asociated Press pisze, że szef Rosawiacji dał do zrozumienia, iż Rosja sądzi, że część materiału dowodowego została sfałszowana. Oskarżył stronę holenderską o "ukrywanie ważnych danych" przed Rosją, podając w wątpliwość autentyczność fragmentów pocisku rakietowego znalezionych - jak wskazano w raporcie - we wraku malezyjskiej maszyny.