- To jest eskalowanie napięcia, które ma z jednej strony przestraszyć społeczeństwo ukraińskie i władze ukraińskie, z drugiej - przetestować reakcje krajów zachodnich. Rada Federacji, powiedzmy sobie szczerze, nie jest jakimś szczególnie ważnym ogniwem w systemie władzy w Rosji. Ta zgoda na użycie siły jest elementem straszenia opinii publicznej na Ukrainie i na Zachodzie, natomiast decyzje podejmie Putin i trzy razy się zastanowi, zanim ją rzeczywiście podejmie - stwierdził Rosati.- Jeśli chodzi o Krym, władze Ukrainy powinny unikać wciągnięcia w prowokację. Moim zdaniem jednym z celów działań Rosji jest sprowokowanie reakcji władz ukraińskich, doprowadzenie do jakichś awantur, do jakiejś strzelaniny, która będzie uwiarygadniać tezy Putina, zupełnie absurdalne, że tam ktokolwiek jest zagrożony. Ukraińcy powinni też wycofać się z kilku spraw, które niepotrzebnie miały miejsce - ustawa językowa może być pretekstem, Rosjanie mogą się powoływać, że to jest ochrona interesów ludności rosyjskiej. Dobrze byłoby ogłosić, że prawa mniejszości rosyjskiej będą w pełni respektowane, również wszystkie zobowiązania wynikające z umowy o stacjonowaniu floty czarnomorskiej, żeby wytrącić te argumenty - dodał. - Jeśli chodzi o działania wewnętrzne, trzeba postawić w stan pogotowia wszystkie siły porządku wewnętrznego, pilnować gmachów użyteczności publicznej, baz wojskowych, sprawiać wrażenie, że ten rząd kontroluje podległe mu służby i sytuację. Jednocześnie Ukraina powinna głośno i stanowczo zwrócić się do społeczności międzynarodowej o podjęcie działań, a przynajmniej o reakcję - zaapelował. - Co społeczność międzynarodowa może zrobić? Przede wszystkim powinien być nacisk dyplomatyczny, którego jeszcze nie ma. (...) Druga rzecz to zaostrzenie stosunków gospodarczych i politycznych. Zawieszenie rozmów handlowych (...), sankcje to trzeci etap, do którego można przejść. Oligarchowie mają pieniądze na Zachodzie, nie jest tak, że Rosja może żyć w izolacji, jak się wydaje prezydentowi Putinowi - zauważył Rosati. - Rada Bezpieczeństwa ONZ - niezależnie od tego, czy Rosja ma tam weto czy nie, ta sprawa musi tam stanąć. Nadzwyczajna konferencja OBWE i zwrócenie się do swoich partnerów w Europie, w tym do Polski, o wywołanie odpowiedniej reakcji Unii Europejskiej. (...) Kiedy nie ma reakcji UE, to znaczy, że Unia nie ma gotowego scenariusza. Gdyby Stany Zjednoczone zdecydowały się znieść zakaz eksportu gazu łupkowego, cena gazu na rynkach światowych spadłaby o 20-30 procent. To byłby potężny cios w gospodarkę rosyjską, która jest oparta na dochodach z eksportu gazu i ropy. Myślę, że Putin nie zdaje sobie sprawy, że igra z ogniem - podsumował Rosati.