Gazety piszą o nasilających się przypadkach agresji i przemocy wobec romskich imigrantów, głównie z Rumunii i Bałkanów. Niektórzy z nich w obawie przed atakami uciekają z zajmowanych dotychczas obozowisk, eskortowani przez policję. Jednocześnie władze poszczególnych miast w ramach walki z przestępczością przeprowadzają szczegółowe kontrole na terenach romskich baraków. Fala wystąpień antyromskich i podpaleń rozpoczęła się przed kilkoma dniami na peryferiach Neapolu. Grupa mieszkańców, uzbrojonych w kije i butelki z benzyną, dokonała "karnej ekspedycji" na obozowisko, gdzie mieszkała 16-letnia dziewczyna, która usiłowała porwać półroczne dziecko z jednego z mieszkań w okolicy. W rezultacie napaści część obozowiska została spalona, a duża grupa Romów zmuszona do ucieczki. "La Repubblica" informuje, że romskie obozowiska w rejonie stolicy Kampanii opuściło ponad 500 Romów czyli jedna czwarta wszystkich, zamieszkujących okolicę. Gazeta przytacza słowa mieszkańców okolicy, którzy powiedzieli strażakom, walczącym z pożarami baraków i prymitywnych koczowisk: - Gasicie pożary, ale kiedy odjedziecie, my znowu będziemy podpalać. Rzymski dziennik pisze, że według miejscowych władz za tymi podpaleniami stoi kamorra, kontrolująca terytorium Neapolu i okolic. Także "Corriere della Sera" zauważa, że bandy chuliganów - podpalaczy, wywodzących się z dzielnic biedy, są na usługach mafijnych bossów. - To nasza czystka etniczna - mówią wandale, cytowani przez gazetę. Władze lokalne i politycy potępiają wydarzenia na południu kraju. Gazety podkreślają, że w obawie przed aktami przemocy Romowie uciekają także z innych włoskich miast. W czwartek rano policja przeprowadziła wielką akcję kontroli w największym obozowisku romskim w Rzymie, zamieszkiwanym przez 700 osób. Zatrzymano 50 z nich, nie posiadających żadnych dokumentów.