Podczas swojej wizyty w Helsinkach, Kawczyński określił jako "nie do zaakceptowania" argumenty społeczności międzynarodowej, jakoby już obecnie toczące się negocjacje pomiędzy kosowskimi Albańczykami a Serbami były skomplikowane do tego stopnia, że zapraszanie do nich kolejego partnera jest niepożądane. - To jest nie do zaakceptowania. Romowie są częścią Kosowa i są częścią problemu - powiedział Kawczyński. - Nie można odsunąć Romów od decydowania, a dopiero potem szukać dla nich rozwiązania - mówił. - Mamy doświadczenie w negocjacjach od czasu rozmów w Bośni i Hercegowinie, kiedy to społeczność międzynarodowa stwierdziła: "najpierw musimy ustabilizować sytuację polityczną, a dopiero potem będziemy zastanawiali się nad mniejszościami". I to rozwiązanie okazało się porażką. Władze Bośni twierdzą, że 50 000 osób z 3,8 milionów mieszkańców tego kraju to Romowie. Według Kaczyńskiego, 200 000 Romów musiało opuścić Kosowo w czasie konfliktu z lat 1998-1999 w obawie zemsty ze strony kosowskich Albańczyków, którzy uważają Romów za sojuszników Serbów i sojuszników reżimu Miloszevicia. Większość Romów wyemigrowała do krajów europejskich. W samych Niemczech żyje obecnie około 45 000 Romów, podczas, gdy na terytorium Kosowa pozostało ich już jedynie około 10 000. Według Kaczyńskiego, kwestia powrotu Romskich uchodźców do swych domów i zadośćuczynienia ich krzywdom powinny stać się częścią obrad. Negocjacje w sprawie niepodległości dla Kosowa są obecnie prowadzone w radzie Bezpieczeństwa ONZ. Głównym negocjatorem jest były prezydent Finlandii - Martti Athisaari. Zaprezentowął on pran nadzorowanej przez społeczność międzynarodową niepodległości dla Kosowa - zwarcie zamieszkałego przez mniejszość albańską. Bezpieczeństwa miałyby tam pilnować wojska NATO, a pomocy ekonomicznej dostarczać Unia Europejska. Propozycja ta została odrzucona przez Serbię i Rosję, jej tradycyjnego sojusznika, która uznała go za naruszanie jedności terytorialnej Serbii.