Prawo własności do tego typu mandarynki należy do króla Maroka od 2004 roku; jest to odmiana wyhodowana w trakcie doświadczeń z różnymi roślinami cytrusowymi. Sprawa zaczęła się w 2007 roku, kiedy firma należąca do marokańskiej rodziny królewskiej wysłała pierwsze ostrzeżenie do hiszpańskiego plantatora Jose Canovasy Pardo, aby zaprzestał uprawy tego gatunku mandarynki bez wykupienia licencji. Zaczął on uprawiać chronioną przepisami UE odmianę "nadorcott" w 2006 roku, a jego plantacja w okolicy Alhama w regionie Murcji liczyła ok. 4,5 tys. drzewek. Król się spóźnił Firma marokańska złożyła przeciwko niemu pozew w 2011 roku, dopiero cztery lata po ostrzeżeniu, wnosząc o stwierdzenie naruszenia praw patentowych od momentu rozpoczęcia przez rolnika uprawy. Jednak według TSUE przedawnienie zaczęło się od momentu, kiedy właściciel patentu dowiedział o naruszeniu jego praw. Przedawnienie tego rodzaju złamania prawa następuje po trzech latach, więc skarga złożona przez Rabat została złożona po terminie - zaopiniował TSUE. Teraz w sprawie ma się wypowiedzieć hiszpański Sąd Najwyższy, który weźmie pod uwagę decyzje TSUE. Adwokat pozwanego szacuje, że sprawa potrwa jeszcze od trzech do sześciu miesięcy. "Uprawiałem mandarynki z mieczem Damoklesa nad głową" - powiedział rolnik regionalnemu dziennikowi Murcji, "La Verdad".