Sąd uznał ją za winną nieumyślnego spowodowania śmierci 14 osób, które zginęły w wypadku. Beatrice D. ma także ponieść koszty postępowania i zwrócić koszty, poniesione przez oskarżycieli posiłkowych. Nie ma wątpliwości co do przyczyny wypadku Jednocześnie sąd stwierdził, że kierowca polskiego autokaru Grzegorz Jarosz, który siedział za kierownicą w chwili wypadku, nie miał możliwości uniknięcia kolizji z samochodem, prowadzonym przez Beatrice D. i nie jest współodpowiedzialny za wypadek. - Przedstawione dowody dają pełny obraz zdarzeń. Nie ma wątpliwości co do przyczyny wypadku. Była to zbyt duża prędkość samochodu osobowego i błąd oskarżonej - powiedziała sędzia Ulrike Phieler-Morbach. 26 września 2010 roku 38-letnia Beatrice D. prowadząc mercedesa swego znajomego zbyt szybko jechała na końcowym odcinku wjazdu na autostradę A10 pod Berlinem. Nie wzięła przy tym pod uwagę deszczu i złych warunków panujących na jezdni. W konsekwencji pojazd tyłem zarzuciło na bok, samochód wpadł w poślizg i zjechał na prawy pas ruchu. Nadjeżdżający tym pasem polski autokar uderzył w samochód, a następnie w filar wiaduktu po lewej stronie. Autobusem jechało 49 pasażerów - pracowników Nadleśnictwa Złocieniec i ich rodzin, którzy wracali z wycieczki do Hiszpanii. Oprócz 14 ofiar śmiertelnych, 28 pasażerów zostało rannych. W trakcie rekonstrukcji wypadku biegłym nie udało się z pewnością ustalić, z jaką prędkością jechała oskarżona. Zdaniem jednego z ekspertów było to od 42 do 50 km na godzinę, szacunki drugiego biegłego były nieco wyższe. Wykluczono natomiast, by na drodze była plama oleju, co mogło spowodować poślizg. Nie pamięta chwili wypadku Skazana zeznała już pierwszego dnia procesu, który ruszył 4 maja, że nie pamięta chwili wypadku, a o tym, co się wydarzyło, dowiedziała się dopiero kilka godzin później w szpitalu. - Oskarżona wyrażała nadzieję, że dzięki procesowi dowie się prawdy o wypadku, co - zdaniem sądu - nastąpiło - powiedziała sędzia Phieler-Morbach. - Jak należy ukarać osobę, odpowiedzialną za śmierć 14 ludzi? (...) Największym ciężarem dla oskarżonej nie jest wymierzona kara, lecz świadomość strasznej odpowiedzialności - podkreśliła. Zauważyła, że Beatrice D. do dziś odczuwa poważne skutki szoku, presję psychiczną i jest pod opieką psychoterapeuty. Według niemieckiej sędzi oskarżonej nie można również zarzucić lekkomyślności czy obojętności wobec innych uczestników ruchu drogowego, nie była ona również pod wpływem alkoholu czy narkotyków. Nigdy nie dopuściła się też poważniejszych wykroczeń drogowych. Dlatego też - zdaniem sądu - nie ma podstaw do odebrania Beatrice D. prawa jazdy. Jesteśmy zadowoleni z uzasadnienia Adwokat kierowcy polskiego autokaru Grzegorza Jarosza, który występował w procesie w charakterze oskarżyciela posiłkowego oraz świadka, ocenił, że kara dla Beatrice D. jest "dość łagodna"; prokuratura żądała roku i dziewięciu miesięcy w zawieszeniu, a maksymalny wymiar kary, jaką za nieumyślne spowodowanie śmieci przewiduje niemiecki kodeks karny, to pięć lat pozbawienia wolności. - My jesteśmy zadowoleni z uzasadnienia, zgodnie z którym jedyną winę ponosi oskarżona a kierowca nie miał możliwości wyminięcia przeszkody - powiedział adwokat Radosław Niecko. Ubolewał też, że do dziś rodziny ofiar i poszkodowani nie usłyszeli słów skruchy od oskarżonej. - Być może to skutek depresji, a może złego wychowania - ocenił. - Słowo przeprosin by nie zaszkodziło. Niezależnie od tego, co pamięta oskarżona czy też czego nie pamięta, to jest ewidentne, że z jej winy zginęło 14 osób - dodał. Podczas procesu przesłuchano 11 świadków, w tym dwóch polskich kierowców. Strony procesu mogą odwołać się od wyroku. FORUM: Dwa lata za zabójstwo 14 osób - paranoja