Do wypadku doszło po godz. 6.30 rano w okolicach miejscowości Indija, w odległości ok. 20 km od Belgradu. Według relacji świadków, kierowca stracił panowanie nad kierownicą i wypadł z drogi, zatrzymując się w rowie. W wypadku zginęło sześć osób: dwoje dzieci, jedna kobieta i trzech mężczyzn. Ciężko rannych zostało dziewięć osób, a lżej - 31. Według informacji resortu spraw zagranicznych, w najbliższym możliwym czasie do Polski tupolewem zostaną przetransportowani ci poszkodowani, którzy otrzymają na to zezwolenie lekarzy - do czasu wylotu samolotu z Polski było to 28 pacjentów. Na ich przyjęcie przygotowane zostały szpitale na Śląsku oraz szpitale dziecięce w Warszawie. Na pokładzie lecącego do Belgradu TU-154 - prócz 54 bliskich poszkodowanych pasażerów autokaru - znaleźli się m.in. wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk, który z polecenia premiera Donalda Tuska koordynuje akcję pomocy dla rodzin ofiar i poszkodowanych, a także troje policyjnych psychologów i sześcioro lekarzy, którzy mają nadzorować powrót rannych do Polski. Przelot rządowego samolotu zapewnił resort spraw wewnętrznych i administracji. Opiekę i organizację pobytu członków rodzin pasażerów autokaru na miejscu przygotowały polskie służby konsularne. Po wylądowaniu w Belgradzie, bliscy poszkodowanych przejadą autobusami do Nowego Sadu, gdzie od rana służby medyczne zajmowały się rannymi. Według informacji przekazanych polskiemu MSZ przez lekarzy z tamtejszych szpitali, po wypadku przeprowadzili oni operacje u sześciorga rannych, spośród których stan pięciorga oceniany jest jako stabilny. Według lekarzy, najciężej poszkodowani zostali ludzie młodzi, którzy podczas wypadku wypadli z autokaru - mają poważne obrażenia rąk. Dla członków rodzin pasażerów autokaru, którzy pozostaną na razie w szpitalach Nowym Sadzie, polskie służby - dzięki życzliwości serbskiego wojska - zorganizowały kwatery w miejscowych koszarach. Wojewoda Łukaszczyk na miejscu będzie sprawdzał, jaka dalsza pomoc potrzebna będzie poszkodowanym. Ponad dwugodzinne opóźnienie odlotu samolotu do Serbii spowodowane było koniecznością wyrobienia paszportów dla 17 spośród 54 członków rodzin - w ekspresowym trybie. Choć udający się do Republiki Serbii Polacy od pięciu lat nie muszą wyrabiać wiz, konieczne jest posiadanie ważnego co najmniej trzy miesiące paszportu. Prócz rządowego samolotu wieczorem w drogę ze Śląska do Serbii ruszył też autokar zorganizowany przez Kompanię Węglową. Z należącą do tej firmy lędzińską kopalnią "Ziemowit" związana jest ponad połowa poszkodowanych pasażerów autokaru - to jej obecni lub byli pracownicy oraz członkowie ich rodzin. Według władz Kompanii, górnicy z "Ziemowita" wykupili wczasy w Bułgarii w biurze podróży In Tour z Bielska-Białej na własną rękę, korzystając z dofinansowania przez swój zakład pracy. Firma postanowiła jednak zapewnić tym 22 bliskim poszkodowanych, którzy nie mogli polecieć do Serbii rządowym samolotem z powodu braku miejsc, możliwość szybkiego spotkania się z nimi. Już w piątek przed południem inny autokar wysłał do Serbii przewoźnik. Krótko po otrzymaniu informacji o wypadku mikrobus z trzema członkami rodzin osób poszkodowanych, a także ze środkami medycznymi i artykułami pierwszej potrzeby, skierowała też na miejsce dyrekcja kopalni. Od soboty w woj. śląskim na potrzeby poszkodowanych w wypadku w Serbii, którzy trafią do śląskich szpitali, prowadzona będzie zbiórka krwi. Jak poinformował dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Katowicach Stanisław Dyląg, zbiórka ma związek z sezonem wakacyjnym, kiedy występują największe braki tego surowca. - Oprócz naszej siedziby w Katowicach, nasze ambulanse w sobotę przed południem ustawimy przed kopalnią "Pokój" w Rudzie Śląskiej oraz w centrum Wojkowic. Chodzi o to, by bliscy tych rannych, którzy zostaną przetransportowani do szpitali na Śląsku, byli spokojni, że krwi nie zabraknie? ? wyjaśnił Dyląg.