"Nawet, jeśli są wśród nas - a pewnie ostatnio ich przybyło - ludzie, którzy nie wierzą w to, że Unia Europejska przetrwa, to trzeba robić wszystko, by przetrwała jak najdłużej" - przekonywał premier. "Ja nie jestem euroentuzjastą w rodzaju tych, którzy zapatrzeni w żółte gwiazdki na niebieskim tle zapominają o biało-czerwonej. (...) Czasami mam wrażenie, że jestem takim zdroworozsądkowym eurosceptykiem, bez jakiś niezdrowych fascynacji, ale jak obliczam na wszystkie możliwe sposoby interes i bezpieczeństwo Polaków, w wymiarze strategicznym i też doraźnym, to trzeba robić wszystko, żeby UE się nie rozpadła, a jeśli takie będą wyroki boskie, to żeby to się stało jak najpóźniej" - podkreślił premier. Według szefa rządu są przesłanki, do tego, by z optymizmem patrzeć na przyszłość UE. "Nie sądzę, żeby rok 2012 - jak chcą niektórzy jasnowidze - był rokiem rozpadu UE. Wręcz przeciwnie, odbieram sygnały, coraz częstsze, świadczące o zrozumieniu potrzeby reintegracji" - oświadczył. Premier skomentował również kończący się okres polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Zdaniem Tuska czas przewodnictwa w UE może być dla Polski powodem do dumy narodowej. W ocenie Tuska, Polsce udało się zbudować "nowy, zdrowy snobizm na Europę".