30-letni pisarz i publicysta dziennika "La Repubblica" ograniczeniem własnej wolności płaci za zadanie, jakie sobie postawił. A jest nim demaskowanie przestępczości zbiorowej, metod działania mafii, stopnia jej zanurzenia w struktury kraju i społecznego przyzwolenia dla niej od najmłodszych pokoleń. Po tym, jak wymiar sprawiedliwości dotarł do informacji o tym, że kamorra chce go w odwecie zabić, od ponad 1260 dni nad jego bezpieczeństwem czuwa siedmiu policjantów. Pisarz, którego twarz znają ze zdjęć w prasie i telewizyjnych wywiadów niemal wszyscy Włosi, nigdzie nie porusza się bez eskorty. W związku z premierą swej najnowszej książki powiedział, że jeżdżąc samochodem z ochroną ma zawsze te same marzenia: wsiąść na motor i objechać nim Neapol, iść do sklepu i nie zostać rozpoznanym. "Kiedyś chciałem zjeść loda na ulicy, ale ochrona mi odradziła. Powiedzieli: Unikaj takich sytuacji. Zrobią ci jeszcze zdjęcie, a potem opublikują je z podpisem: patrzcie, jak się bawi pisarz pod ochroną, podczas gdy my podatnicy płacimy za jego eskortę" - wspomniał Saviano, cytowany przez weekendowy magazyn dziennika "La Repubblica". "Z tego samego powodu nawet nie kąpię się w morzu" - dodał. Pisarz opowiedział także o swych podróżach, gdzie z "dziwnym uśmiechem" witany jest w hotelach przez pracowników recepcji, którzy - według jego słów - boją się, bo nie wiedzą, "czy przybyła gwiazda, czy bomba". Podczas gdy Roberto Saviano pisze drugą część "Gomorry", prokuratura w Neapolu wzmocniła jego ochronę, po otrzymaniu kolejnych sygnałów o możliwym zagrożeniu zamachem.