Fahad Almasri zdecydowanie odrzuca tłumaczenia szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa, według którego informacje o rosyjskich atakach powietrznych na oddziały demokratycznej opozycji w Syrii to propaganda Pentagonu. "Rosja nie zbombardowała dotąd ani razu pozycji Państwa Islamskiego. Rosjanie bombardują tylko oddziały Armii Wolnej Syrii i jednocześnie ludność cywilną. Taka jest prawda w terenie. Rosyjskim przywódcom aż puchną głowy od arogancji. Myślą, że mogą siłą bronić swoich baz wojskowych w Syrii kosztem cierpień ludności cywilnej. Ale my na to nie pozwolimy" - powiedział korespondentowi RMF FM w Paryżu Markowi Gładyszowi oburzony Almasri, podkreślając, że w prowincji Hama żołnierze Armii Wolnej Syrii bronią się, atakując od wczoraj m.in. rosyjskie czołgi. Wielu paryskich komentatorów sugeruje, że rosyjskie bombardowania są kontynuacją dotychczasowej strategii Baszara el-Asada. Chodzi w pierwszej kolejności o zlikwidowanie umiarkowanej opozycji, by na polu bitwy pozostało już tylko Państwo Islamskie i inne ekstremistyczne ugrupowania. Wtedy będzie można powiedzieć Zachodowi, że wybór jest prosty: albo reżim w Damaszku, albo muzułmańscy terroryści. Fahad Almasri potwierdził też, że w Syrii są już także irańscy żołnierze. Wielu obserwatorów sugeruje, że rosyjskie naloty przygotowywać mogą przyszłą ofensywę lądową - i w tej perspektywie do Syrii przybywają jednostki lądowe z Iranu. Marek Gładysz