Dziesięciopiętrowy budynek wygląda biednie. Nieodnowiony, na każdym balkonie widać anteny satelitarne i porozwieszane ubrania. Wewnątrz jest jeszcze gorzej: brudne ściany, miejscami wilgoć i grzyb. - Gdy jest gorąco, to nie chodzi żadna winda - mówi jeden z mieszkańców. W bloku mieszka 70 polskich rodzin. W okolicy znany jest jako "poolse flat", czyli "polski blok". Pierwotnie należał do gminy, która chciała go wyburzyć, ale wykupiła go prywatna firma. W biurze "menadżera" firmy, który przedstawia się jako Dick, śmierdzi papierosami. Holender nie podaje swojego nazwiska ani nazwy firmy. Pokazuje monitoring z kamer przy głównych drzwiach wejściowych (przy 2 wejściach od tyłu kamer już nie ma). Twierdzi, że do ostatniego podpalenia było tutaj "bardzo spokojnie" i w ogóle jego zdaniem nie ma żadnych problemów, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo. Mieszkanie, które ucierpiało w pożarze - zobacz galerię na rmf24.pl Lokatorzy się boją Innego zdania jest Rafał Jaworski z VoxPolonia.nl . - Tu chodzi tylko o pieniądze, o zarabianie na Polakach w nieprzyzwoity sposób - mówi. - Dwa tygodnie temu nieznani sprawcy wyciągnęli zatyczki z baków od benzyny w kilkunastu samochodach i powkładali lonty. Ktoś ich spłoszył, inaczej wszystkie auta stanęłyby w ogniu - dodaje. Basia, która mieszka w budynku z małym dzieckiem, opowiada natomiast o podpaleniu w czasie Świat Wielkanocnych, w Lany Poniedziałek. - Po tym co się ostatnio wydarzyło boję się tutaj mieszkać. Szukam już innego mieszkania - mówi kobieta. Mieszkańcy żyją w strachu. Boją się zwłaszcza rodzice. Podkreślają, że sprawcy ostatniego podpalenia kierowali swój atak głównie przeciwko rodzinom z małymi dziećmi. Podpalono kilka dziecięcych wózków, które stały na klatkach schodowych. Policja szuka sprawców podpalenia Holenderska policja zapowiedziała, że rozwiesi ulotki w językach niderlandzkim i polskim z apelem do świadków o zgłaszanie się na posterunek. Ma to pomóc w złapaniu sprawców podpalenia. Świadkowie, z którymi rozmawiała korespondentka RMF MF Katarzyna Szymańska-Borginon mówią, że blok podpalono w co najmniej 6 miejscach. Policja twierdzi, że w czterech. Pojawiają się także informacje o wybuchu. Niektórzy mówią o podłożonej bombie, inni sugerują, że w wyniku pożaru mogła wybuchnąć gaśnica czy puszka z farbą. Menadżer budynku poinformował, że przekazał policji taśmy z monitoringu. Policja nie chce na razie ujawnić rezultatów przeglądania nagrań. Czytaj także na stronach rmf24.pl