Informacja o sytuacji Polaków w Marsa Alam dotarła na Gorącą Linię RMF FM. - Z ambasadą kontaktowałem się o godzinie 2. Tak naprawdę to po tej rozmowie wyprowadzili nas z samolotu, bo siedzieliśmy prawie półtorej godziny w samolocie. Później nam dali śniadanie i tak naprawdę nadal bez informacji. Nie wiemy zupełnie nic. Nikt nie interweniuje, nikt się nie pojawił. 200 osób siedzi i po prostu czeka - mówi w rozmowie z RMF FM jeden z pasażerów, który miał nadzieję na spokojny początek wakacji nad Morzem Czerwonym. Po sześciu godzinach oczekiwania dostaliśmy śniadanie i to była jedyna informacja, którą ktokolwiek nam przekazał. My nie wiemy kompletnie nic. Nie jesteśmy o niczym informowani - mówi inna pasażerka samolotu, który wylądował w nocy w Marsa Alam. Według polskiego MSZ powodem zamieszania na lotnisku jest protest grupy Beduinów, którzy od wczorajszego wieczora blokują drogę dojazdową na lotnisko. Protestujący domagając się przekazywania im większych pieniędzy - zysków pochodzących z turystyki. Władze Egiptu uspokajają naszą ambasadę, że pracują nad tym, by rozwiązać konflikt. Rzecznik naszego MSZ Bartosz Bosacki tłumaczy w rozmowie z reporterem RMF FM, że jedyne co służby konsularne mogą w tej chwili zrobić to apele do władz - również lotniskowych - by zapewniły turystom jak najlepsze warunki egzystencji. Uspokaja jednocześnie, że choć sytuacja jest dla turystów niezwykle uciążliwa to ich bezpieczeństwo wydaje się niezagrożone. Pod koniec czerwca w podobnej sytuacji było 150 polskich turystów, którzy utknęli w egipskiej Hurgadzie. Maszyna, którą nasi rodacy mieli wracać do kraju, miała awarię w powietrzu. Samolot lądował awaryjnie w Kairze.