Do tej pory w sprawie ewentualnego udziału naszych żołnierzy w misji wojskowej "Atalanta" nie zapadły żadne decyzje. Na razie Polska chce poznać więcej szczegółów. Rozmówcy Katarzyny Szymańskiej-Borginon w UE nieoficjalnie przyznają jednak, że nawet ostrożne "tak" jest kartą przetargową w negocjacjach w innych sprawach - np. dotyczących unijnego budżetu, czy utrzymania innych misji, na których Polsce bardziej zależy. Jeszcze więcej korzyści dawałoby nam zdecydowanie się na udział w misji. Dzięki temu moglibyśmy uzyskać w Unii większy dostęp do informacji, wpływy i w końcu - prestiż. Misja trwa od 2008 roku Unijna misja "Atalanta", która rozpoczęła się w 2008 roku, okazała się sukcesem. - Dokonano prawdziwego skoku postępowego, jeśli chodzi o bezpieczeństwo w tym rejonie - mówił w Brukseli szef MON Tomasz Siemoniak. Straty, które powodują w tych rejonach piraci, szacuje się na 8 mld euro rocznie. Dzięki "Atalancie" liczba porywanych statków i ludzi znacznie się zmniejszyła: do czerwca 2011 roku piraci zatrzymali 23 statki i wzięli 501 zakładników, natomiast w 2012 roku, w tym samym okresie, było to już tylko 8 statków i 215 osób. Kolejna dyskusyjna propozycja To kolejna już misja, o jakiej wspomina się w kontekście naszego kraju. Niedawno minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak powiedział, że Polska nie wyklucza udziału w wojskowej misji UE w Mali. Jak dowiedziała się Katarzyna Szymańska-Borginon, w przypadku misji "Atalanta" bierze się pod uwagę wysłanie sił specjalnych. W przypadku Mali chodzi o oficerów, którzy szkoliliby tamtejszą elitę wojskową. Problem polega jednak na tym, że trzeba by było zaleźć oficerów, którzy mówią po francusku, a z tym jest już problem.