Repatrianci z Donbasu w ośrodku w Rybakach na Warmii i Mazurach przebywają już ponad miesiąc. Na bieżąco śledzą doniesienia medialne o sytuacji w ich kraju. Nie ma też dnia, żeby nie dzwonili do swoich rodzin i przyjaciół, którzy zostali na Ukrainie. - Staramy się dzwonić codziennie, ale czasami jest to trudne, bo tam, gdzie jest wojna nie zawsze jest prąd, czy internet - opowiada jedna z podopiecznych ośrodka. Jak już udaje się dodzwonić zawsze pada najważniejsze pytanie: czy wszyscy są cali i zdrowi. - Ostatnie dni przyniosły trochę spokoju, ale na wschodzie Ukrainy nadal słychać bomby. Nasi znajomi mówią, że dalej wojsko rosyjskie zajmuje miasta, nie ma pracy, nie ma co jeść, czasami nie ma wody i ogrzewania - mówi 34-letni Anton Jakuszewski, który do Polski przyjechał z bratem i córką. Jego żona została na Ukrainie. W rozmowie z dziennikarzem RMF FM podkreśla, że teraz najtrudniejsze dla niego jest wychowywanie 7-latki i dbanie o jej edukację. Nigdy wcześniej się tym nie zajmował. "Był Hitler, teraz jest Putin" - Ta umowa, którą podpisali w Mińsku nie kosztuje tyle, ile ten papier, na którym podpisał się Putin - komentuje ostatnie wydarzenia pan Stanisław, lekarz z 30-letnim doświadczeniem. - Nigdy nie uwierzę, że z Putinem można będzie się dogadać. On będzie dalej przesuwał się na zachód. Świat powinien bardziej stanowczo zareagować, bo chyba wszyscy zapomnieli, że historia się powtarza. Był Hitler, robił to samo, a teraz jest Putin. Węgry ostatnio próbowały go załagodzić, ale przywódca Rosji uznaję tylko siłę - dodaje. Niektórzy repatrianci z Donbasu otwarcie mówią, że na Ukrainie nie będzie pokoju, bo mieszkańcy wschodnich terenów to zakorzenieni komuniści, którzy w dalszym ciągu pamiętają Związek Radziecki. Nie możemy się z nimi dogadać. - Ich komunistyczne tradycje nadal są silne, mają swoje święta, swoje pomniki - mówi Anton. Dlaczego więc nie wszyscy decydują się na wyprowadzkę z Donbasu? - Po pierwsze ciężko jest zostawić coś, na co się pracowało tyle lat, po drugie nawet wyprowadzka do innej części Ukrainy jest jak ucieczka za granicę. Nie ma pieniędzy, nie ma pracy - odpowiada Antoni Jakuszewski. Nauka polskiego najważniejsza Każdy dorosły podopieczny ośrodka w Rybakach chce już pracować. Mimo, że MSW zgromadziło kilkadziesiąt ofert ich opiekunowie nie przekazują ich repatriantom. - Najważniejsza teraz jest nauka języka polskiego, bo bez tego będzie im ciężko - mówi ks. Piotr Hartkiewicz, dyrektor ośrodka Caritas w Rybakach. Z nauką jest różnie. Są osoby, które mówią bardzo dobrze po polsku, są też takie, które tutaj po raz pierwszy zetknęły się z nowym językiem. - Największe problemy w dalszym ciągu stanowi wymowa, typowe polskie "sz", "cz", "dż", z którymi Polacy też mają czasem problemy - powiedziała naszemu reporterowi nauczycielka języka polskiego. Ewakuowani podzieleni są na trzy grupy zaawansowania. Każdego dnia mają po kilka godzin zajęć. Pan Stanisław, lekarz ginekolog, dobrze mówi po polsku, ale żeby pracować w zawodzie musi najpierw zdać egzamin. - Teraz przygotowuje się do nostryfikacji dyplomu. Myślę, że dam rade, bo nie wyobrażam sobie pracy w innym zawodzie - podkreśla. Piotr Bułakowski