Holendrzy podzieli się na dwa obozy. Jedni uważają, że deportacja odbyła się zgodnie z prawem, więc nie ma problemu. Inni są zszokowani bezdusznością władz. Holenderska organizacja pomagająca uchodźcom VluchtelingenWerk Nederland twierdzi, że nie jest to jedyny tego rodzaju przypadek. - W ośrodkach dla uchodźców jest w ten sposób traktowanych więcej osób. Potrzebują pomocy lekarskiej, ale ich problemy są ignorowane - powiedziała dziennikarce RMF FM rzeczniczka stowarzyszenia Amerika Dekker. Vluchtelingen Werk Nederland uważa, że trzeba w Holandii zmienić politykę i podejście do osób szukających azylu. - Postępowanie władz jest zgodne z prawem, ale jest niekiedy nieludzkie - mówi Dekker. Wszyscy wiedzieli, że dziewczynka jest chora. Dlaczego władze nie reagowały? - zastanawia się. Holenderska organizacja gotowa jest także pomóc adwokatom gruzińskiej rodziny, którzy chcą zaskarżyć holenderskie władze. Polskie Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, które pomaga gruzińskiej rodzinie, już kontaktuje się z adwokatem w Holandii, który zaskarżyłby holenderskie władze w imieniu rodziny Agamirjan. Holenderska telewizja wyemitowała reportaż o historii 7-letniej Renaty w środę wieczorem. Do dramatycznych wydarzeń z udziałem jej rodziny doszło natomiast już w styczniu. Urząd imigracyjny zdecydował wtedy o jej deportacji, bo rodzina złożyła wcześniej wniosek o status uchodźcy w Polsce i do zakończenia procedury nie powinna była jej opuszczać. Holenderska administracja miała teoretyczne prawo do takiej decyzji, ale zachowała się bezdusznie. Jej działania, w sytuacji, gdy dziewczynka była ciężko chora, mogły być natomiast niezgodne z przepisami. 7-latka w stanie krytycznym została przetransportowana do Polski. Cudem przeżyła. Polscy lekarze, po jej przebadaniu, zdiagnozowali u niej ostrą białaczkę. (MRod) Katarzyna Szymańska-Borginon