Sąd pracy w Cherbourgu nakazał firmie Atlanco z siedzibą na Cyprze, która zatrudniała Polaków bez zagwarantowania im odpowiednich świadczeń socjalnych, wypłacenie odszkodowań odpowiadających wysokością ich półrocznych zarobków otrzymywanych przy budowie elektrowni w latach 2010-2011. Każdy z 59 polskich robotników dostanie więc od 9637 do 12267 euro. To może być jeszcze nie koniec sprawy, bo reprezentujący ich adwokat Władysław Lis oświadczył, że rozważa odwołanie się od wyroku. Chce pociągnąć do odpowiedzialności również wielki francuski koncern Buygues. To on jest odpowiedzialny za budowę elektrowni atomowej we Flamanville w Normandii, i który- za pośrednictwem jeszcze innej firmy - korzystał z usług Atlanco. Mecenas Lis podkreślił w rozmowie z korespondentem RMF FM Markiem Gładyszem, że zajmował się już wielokrotnie obroną polskich pracowników pokrzywdzonych we Francji, ale nigdy dotąd skala tych afer nie była tak duża. Do tej pory nie było również tak skomplikowanego łańcucha firm, które powinny zatroszczyć się o sytuację robotników z naszego kraju. Według niego, należyte ubezpieczanie polskich robotników jest kwestią, która może się okazać kluczowa np. w razie nieszczęśliwych wypadków przy pracy. Francuzi mają coraz większe problemy z budową flagowego reaktora atomowego nowej generacji we Flamanville. Z powodu komplikacji technicznych Europejski Reaktor Ciśnieniowy będzie kosztował w sumie nie 3 miliardy, ale aż 8,5 miliarda euro i zostanie oddany do użytku z co najmniej czteroletnim opóźnieniem. "Nieprawidłowe warunki prawne" zatrudniania tam polskich robotników zostały odkryte w 2011 roku przez francuska Agencje Bezpieczeństwa Nuklearnego. Marek Gładysz