Nad obozem Babilon, jak donosi Jan Mikruta - specjalny wysłannik RMF do Iraku, co chwilę przelatują śmigłowce bojowe patrolujące okolice i wspierające żołnierzy opuszczających bazę we wzmocnionych patrolach. Jest jednak dość spokojnie, ale przypomina to raczej ciszę przed burzą niż ustabilizowaną sytuację. Komandosi są w stanie ciągłej gotowości; wciąż też wykonują zadania. Jakie - tego dowódcy mówić nie chcą. - Strasznie niebezpieczna robota - zdradza jedynie dowódca samodzielnej grupy desantowo-szturmowej płk Ireneusz Barniak. Wyjeżdżają o każdej porze dnia i nocy, praktycznie na sygnał. Są narażeni na snajperów, na tych, którzy robią zasadzki różnego typu. Można się spodziewać, że w ciągu najbliższych dni zrobi się tam znacznie niebezpieczniej niż teraz. Dodajmy, że tysiące osób opuszczają Faludżę, korzystając z zawieszenia broni między wojskami USA a sunnickimi bojówkami. W Faludży, która przez cały tydzień była areną krwawych starć, od kilku godzin panuje spokój. Słychać tylko pojedyncze strzały. Do miasta leżącego w amerykańskiej strefie, docierają już ciężarówki z pomocą humanitarną.