To lokalne władze wyszły z niespotykaną inicjatywą. Ich pomysł polega na tym, że wzniesiona w powietrze po wybuchu pocisku ziemia opadnie i przydusi tlące się podłoże. W środę po południu w powietrze wzniosły się gripeny i jeden z nich z wysokości 3000 metrów eksperymentalnie zrzucił pocisk na płonący las. Później na konferencji prasowej ogłoszono sukces: zadziałało! Johan Szymanski, kierujący całą akcją gaszenia płonących lasów uznał, że choć bombardowanie lasów niesie ze sobą ryzyko, może zostać zastosowane przy "najgorszym możliwym scenariuszu", kiedy zawiodą już wszystkie metody konwencjonalne. - Próbowaliśmy już wszystkich metod. W końcu wpadliśmy na pomysł, żeby "usunąć" tlen tak, aby przestało się palić. Najprostsze wydało się odpalenie pocisku. Stwierdziliśmy, że spróbujemy. Poprosiliśmy lotnictwo wojskowe i jeden z gripenów zrzucił pocisk w odludnym miejscu. Okazało się, że to jest dobra metoda, ale zastosujemy ją tylko wtedy, kiedy zawiodą wszystkie inne - powiedział Johan Szymanski w rozmowie z RMF FM. Tegoroczne lato w Szwecji uznaje się za najgorsze od 260 lat: susza jest ekstremalna, płonie 25 000 hektarów - to powierzchnia 35 700 boisk piłkarskich - i wciąż istnieje ryzyko wybuchu nowych pożarów. Z pożarami walczą tysiące ludzi: strażacy, funkcjonariusze obrony cywilnej, policji, wojska i setki ochotników. Joanna Potocka