Szczyt miał przede wszystkim służyć polityce wewnętrznej - sprawić wrażenie nowego otwarcia w relacjach z Izraelem i ze Stanami Zjednoczonymi. Ten argument - według informatorów naszego reportera Patryka Michalskiego - miał przekonać prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i premiera Mateusza Morawieckiego do wydania politycznej zgody na organizację wydarzenia. Jeden ze współpracowników Andrzeja Dudy wprost mówi mi: "szczyt okazał się całkowitą porażką, polska dyplomacja właściwie nie działa". Choć za kreowanie polityki zagranicznej odpowiada również prezydent. Inny ważny polityk PiS dodaje, że szef MSZ Jacek Czaputowicz przed szczytem nie odwiedził żadnego kraju bliskowschodniego, a agenda nie była znana do ostatniej chwili. Organizując konferencję w takim chaosie, myśląc przede wszystkim o sukcesie na użytek polski, nikt nie przewidział, że wypowiedzi premiera Izraela Benjamina Netanjahu na jej marginesie mogą wywołać kolejny poważny kryzys. Patryk Michalski