W ostatnim czasie policja w szwedzkim Göteborgu została zasypana zgłoszeniami o szajce polskojęzycznych oszustów. Policja przyznaje, że proceder ten jest jej znany od kilku miesięcy. Wcześniej oszuści działali w innych regionach, między innymi na południowym wybrzeżu. Oszuści wyszukują osoby o polsko brzmiących nazwiskach i do nich dzwonią. Posługując się naszym językiem, informują, że są z policji. Twierdzą, że dzwonią z ostrzeżeniem przed gangiem złodziei rzekomo działającym w okolicy. Radzą zdeponowanie gotówki i wartościowych przedmiotów na policji. Następnie umawiają się na przekazane depozytu i... znikają na dobre. Policja przyznaje, że takie sygnały dostawała już wcześniej - w lipcu i sierpniu. Teraz szajka oszustów najwyraźniej stała się bardziej aktywna. "Tylko w ciągu jednego dnia mieliśmy trzy takie zgłoszenia" - powiedziała rzeczniczka policji z regionu zachodniego Anna Göransson. Tym razem osobą dzwoniącą do Polaków i podającą się za funkcjonariuszkę policji była kobieta. Na szczęście osoby te nie dały się oszukać, odmówiły przekazania depozytu. Wtedy oszustka zaczęła zachowywać się agresywnie i im grozić. Niezrażeni zawiadomili właściwe służby. Göransson przyznaje, że kilka innych osób zaufało dzwoniącym i w ten sposób stracili wartościowe rzeczy. Ofiarami oszustów najczęściej padają kobiety - jedną z nich była 86-latka, która przekazała bandytom swoją biżuterię i gotówkę, którą miała w domu. Zgodnie z ich instrukcjami spakowała je do worka i o wyznaczonej godzinie wystawiła przed drzwiami mieszkania. Policja radzi w takim przypadku natychmiast odłożyć słuchawkę i bezwzględnie zadzwonić pod numer 114 14. "Policja nigdy nie przeprowadza takich rozmów" - zapewnia Anna Göransson i prosi o każdorazowe zgłaszanie prób oszustwa. Przyznaje, że policja wie o oszustach od tygodni, do tej pory są dla niej nieuchwytni. Joanna Potocka