W piątkowy poranek w Brukseli rozpocznie się dwudniowy szczyt UE, na którym szefowie państw i rządów krajów Unii dyskutować będą na temat budżetu Wspólnoty na lata 2021-27 oraz Europejskiego Instrumentu na Rzecz Odbudowy - funduszu, który ma pomóc państwom członkowskim przezwyciężyć kryzys gospodarczy, spowodowany przez pandemię koronawirusa. Jak donosi Katarzyna Szymańska-Borginon, poważnych różnic - także w innych niż mechanizm praworządności sprawach - jest między krajami wiele, więc brukselski szczyt nie będzie łatwy: może nawet zakończyć się fiaskiem. Jeszcze wczesnym popołudniem korespondentka RMF FM donosiła, że Niemcy, które przewodniczą obecnie Unii Europejskiej, zmieniły taktykę w kwestii praworządności, bowiem najważniejsze jest dla nich szybkie przyjęcie unijnego budżetu. Osiągnięcie tego celu miałoby umożliwić Berlinowi złagodzenie lub odłożenie decyzji w sprawie powiązania budżetu z praworządnością. Szybkiego porozumienia chcą również kraje Południa, jak Włochy, Hiszpania i Portugalia. Wyczekują bowiem szybkiego uruchomienia pieniędzy na odbudowę gospodarki w związku z kryzysem wywołanym przez pandemię. Teraz jednak Holendrzy podbijają stawkę w tej kwestii: chcą ostrzejszej wersji mechanizmu praworządności, pierwotnie zaproponowanej przez Komisję Europejską. Ta, która leży obecnie na stole, osłabiona nieco przez szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela, jest dla nich "czerwoną linią" nie do przekroczenia. Podobne do Holendrów stanowisko mają - jak donosi Katarzyna Szymańska-Borginon - Szwedzi, Austriacy, Duńczycy, Belgowie i Luksemburczycy. Dodajmy, że Holandia, Dania, Szwecja i Austria to kraje, które wpłacają do unijnego budżetu więcej, niż z niego dostają. Unijny dyplomata: Nasi podatnicy nie chcą wspierać autorytarnych rządów "Dla Holandii, Finlandii czy Szwecji niewyobrażalne jest, żeby na szczycie nie było zapisu w tej sprawie" - powiedział naszej dziennikarce unijny dyplomata. "To nasi podatnicy płacą i nie chcą wspierać autorytarnych rządów na Wschodzie" - podkreślił. Nawiązując natomiast do węgierskiej groźby weta, stwierdził, że "Orban nie będzie dyktował swojego stanowiska całej Unii". Jakie inne scenariusze wchodzą w grę? Zdaniem rozmówców Katarzyny Szymańskiej-Borginon gdyby na rozpoczynającym się w piątek unijnym szczycie odłożono decyzję w sprawie powiązania budżetu z praworządnością, zaowocuje to mocniejszymi zapisami, które będą przyjęte już nie jednomyślnie na Radzie Europejskiej, gdzie każdy kraj ma prawo weta, ale większościowo na Radzie Unii Europejskiej. Wówczas ani Węgry, ani Polska nie zdołają tych zapisów zablokować. Co więcej - jak przypominają dyplomaci, z którymi rozmawiała korespondentka RMF FM - jeśli wypłaty unijnych pieniędzy nie zostaną uzależnione od przestrzegania zasad praworządności, na budżet nie zgodzi się Parlament Europejski. Eurodeputowani wielokrotnie to podkreślali. Edyta Bieńczak, Katarzyna Szymańska-BorginonCzytaj na RMF24.pl