W nocy śmigłowiec Bell 429 poleciał z lotniska w Popradzie do małej wioski Strelniki niedaleko Bańskiej Bystrzycy po pacjenta, który po upadku z dużej wysokości był w ciężkim stanie. Załoga miała go dostarczyć do szpitala w pobliskiej Bańskiej Bystrzycy.Jak powiedziała reporterowi RMF FM rzeczniczka słowackiego Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, ok. 23.00 w nocy pogotowie straciło kontakt z załogą. Na poszukiwania wysłano służby ratunkowe, które po kilku godzinach odnalazły rozbitą maszynę.Wrak i ciała ofiar odnaleziono w górzystym i trudno dostępnym terenie. Na pokładzie śmigłowca był pilot, lekarka, ratownik medyczny oraz pacjent. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną wypadku. Na miejscu pracuje obecnie około stu strażaków i policjantów. Według słowackich mediów, pilot śmigłowca miał duże doświadczenie, wylatał ponad cztery i pół tysiąca godzin. Prezydent Słowacji Andrej Kiska napisał na jednym z portali społecznościowych, że zmarły pilot był jego bliskim kuzynem. Maciej Pałahicki