Kolejne źródła w Polsce potwierdzają informacje Katarzyny Szymańskiej o warunkach, postawionych Polsce w sprawie rozwiązania sporu o praworządność. Oczekiwania Komisji Europejskiej określone jako warunki minimalne wycofania się bądź zawieszenia procedury art. 7. Traktatu UE wydają się dla rządzących w Polsce trudne do zrealizowania. Nie są jednak niemożliwe. Ich realizacja oznaczałaby jednak kolejną, i to gruntowną przeróbkę ustawy o Sądzie Najwyższym i konieczność wycofania się z kilku istotnych pomysłów. Nowelizacja, i to szybko! Po przedstawieniu unijnym ministrom raportu z prowadzonych z polskimi władzami rozmów Frans Timmermans oświadczył, że jest w nich postęp, ale potrzebne są dalsze działania:- Wciąż potrzebujemy konkretnych rezultatów w nadchodzących dniach i tygodniach. Wyciągniemy wnioski, jak będziemy wiedzieć, co zostało położone na stole i gdzie jesteśmy. Mam nadzieję, że będziemy mogli wyciągnąć wnioski do następnego spotkania Rady UE 14 maja. - mówił Timmermans. 14 maja to poniedziałek, przypadający po posiedzeniu Sejmu, zaplanowanym na 8-11 maja i Senatu, który zbierze się w dniach 9-11 maja. Każdy obserwator wydarzeń w Polsce od dawna wie, że taki zbieg terminów może oznaczać przeprowadzenie gruntownych zmian w dowolnej dziedzinie prawa, stanowionego przez parlament. Co więcej, premier Morawiecki w poniedziałek odnosząc się do rozmów z KE oświadczył "my po swojej stronie kilka pierwszych zmian już wprowadziliśmy, parę kolejnych będzie prawdopodobnie wprowadzonych" - wyraźnie sygnalizując, że ws. ustaw dotyczących sądownictwa może nas czekać kolejna rewolucja. Czy taka, jak opisana poniżej? Warunek I - zniknięcie skarg nadzwyczajnej To najpoważniejsze i kluczowe w kontekście art. 7 oczekiwanie Komisji Europejskiej, jednocześnie najbardziej dla Polski kłopotliwe do zrealizowania. Po pierwsze - instytucję podważającej wg KE pewność prawa skargi wprowadził do ustawy Prezydent, po zawetowaniu w lipcu poprzedniej ustawy o SN autorstwa posłów PiS. Sejmowa większość wtedy ten pomysł zaakceptowała. Trudno jednak oczekiwać, że będzie chciała za niego umierać, mając na drugiej szali groźbę kontynuowania procedury kontroli praworządności i obcięcia funduszy europejskich. Gdyby PiS ze skargi nadzwyczajnej zrezygnowało, Prezydent mógłby wprawdzie nową regulację zawetować, wtedy jednak on znalazłby się w potężnym kłopocie, stając samotnie wobec argumentów dogadujących się KE i PiS. Skutki - opłakane Od strony formalnej i organizacyjnej ustawa o Sądzie Najwyższym tworzy w nim pięć izb, z których jedna - Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych - miała się zajmować głównie rozpatrywaniem skarg nadzwyczajnych. Po ich usunięciu z ustawy powinna więc także z SN zniknąć bądź zostać poważnie ograniczona Izba Kontroli Nadzwyczajnej. Do jej zakresu działania należą bowiem jeszcze tylko nieczęste sprawy związane z ważnością wyborów, ochroną konkurencji, energetyki itp. Co więcej - wg nowych przepisów w izbie tej miało pracować 20 ze 120 sędziów Sądu Najwyższego, ich etaty trzeba byłoby więc albo znieść (kolejna zmiana ustawy), albo rozdysponować między pozostałe izby. Oczywistą cenę polityczną przyjęcia tego warunku KE zapłaciliby zaś i PiS i Prezydent, pokazujący gotowość odstąpienia od wcześniej wręcz forsowanych pomysłów. Warunek II - zostawienie w SN prof. Gersdorf Spełnienie tego warunku wydaje się stosunkowo proste, jeśli pominąć znaczenie symboliczne i prestiżowe. Wbrew intencji rządzących Sądem Najwyższym nadal kierowałaby wielokrotnie bardzo krytycznie oceniająca reformy "dobrej zmiany" Małgorzata Gersdorf. Jej władza nie dotyczyłaby jednak autonomicznej Izby Dyscyplinarnej SN, a to na niej przede wszystkim zależy rządzącym. Poza tym pozostawienie funkcji prof. Gersdorf wytrącałoby z rąk krytyków reformy bardzo istotny argument - łamania Konstytucji przez przerwanie jej kadencji. Co istotne, sama Małgorzata Gersdorf, która w poniedziałek spotkała się z Fransem Timmermansem, kilka dni później po miesięcznej zwłoce zwołała wreszcie posiedzenie Krajowej Rady Sądownictwa. Stwierdziła przy tym jednak "Jestem Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego wybranym na sześcioletnią kadencję i nie muszę nikogo prosić o jej przedłużenie", co niekoniecznie było tylko deklaracją woli. Być może nie była to jedynie odpowiedź na pytanie o wymagane przez obecną ustawę złożenie do Prezydenta wniosku o możliwość dalszego orzekania (po ukończeniu 65 roku życia), ale też wynikająca ze znajomości sformułowanych już minimalnych oczekiwań KE zapowiedź tego, co poniżej; Warunek III - dalsze orzekanie w SN bez wniosków do Prezydenta Wg nieoficjalnych informacji KE oczekuje też od Polski rezygnacji z przepisu, odsyłającego w stan spoczynku sędziów SN, którzy ukończyli 65 lat, a nie uzyskali od Prezydenta zgody na dalsze orzekanie. Nie kwestionując obowiązywania tej reguły w przyszłości Komisja chce, by przynajmniej 27 takich sędziów dziś orzekających w SN mogło orzekać dalej bez potrzeby składania do Prezydenta wniosków w tej sprawie. Inaczej mówiąc - krytykom rządzących odpadłby kolejny argument, jednak w Sądzie Najwyższym nadal pracowaliby sędziowie, których według pierwotnego pomysłu miało tam już nie być. Jedzenie żaby Przyjęcie warunków, wyłożonych na stół przez Komisję Europejską z pewnością byłoby dla rządzących bardzo trudne. Jeśli jednak w zamian KE uznałaby pozostałe zmiany w sądownictwie powszechnym, KRS i Trybunale Konstytucyjnym (które i tak byłyby bardzo trudne do odwrócenia) - bilans tej operacji mógłby być korzystny także dla nich. Takie rozwiązanie z ulgą przywitałaby pewnie Komisja Europejska. Wszyscy uczestnicy sporu zapłaciliby za to sporo. Jak to z kompromisami bywa. (ph) Tomasz Skory