90 poparzeń to bilans ostatniego weekendu. Meduzy pojawiły się blisko plaż w Heiligendamm i Graal-Müritz w Meklemburgii-Pomorzu Przednim. Poparzyły się osoby, które nie zauważyły, że wpłynęły w ławicę. Niemcy obawiają się, że gdy tylko zmieni się kierunek wiatru, parzydełkowce znów pojawią się w wodzie. Meduzy same nie wybierają kierunku pływania, są zależne od prądów morskich, wiatru i fal. Według niemieckich służb, za poparzenia odpowiada bełtwa festonowa, która po niemiecku określana jest mianem Feuerquallen - ognistej meduzy. Kontakt z jej parzydełkami jest dużo bardziej bolesny niż w przypadku innych występujących w Bałtyku gatunków. Jad bełtwy nie zagraża jednak życiu człowieka, może spowodować bolesne w dotyku zaczerwienienia skóry. Aneta Łuczkowska