Polska powołuje się na kwestię bezpieczeństwa państwa i uważa, że nie ma obowiązku występować do Komisji Europejskiej o opinię środowiskową. Zostało to jasno stwierdzone w liście Ministerstwa Gospodarki Morskiej do Komisji Europejskiej z dnia 14 stycznia. Dostarczona przez Polskę dokumentacja jest bardzo obszerna - sama decyzja środowiskowa to ponad tysiąc stron, więc w KE trwa jeszcze analiza. Na czym skupia się Komisja Europejska? Jak ustaliła dziennikarka RMF FM, Bruksela sprawdzi, czy zostały spełnione warunki, by do przekopu Mierzei zastosować wyjątek przewidziany art. 6.4 (czyli że nie potrzebna jest opinia KE). Chce wyjaśnić, dlaczego w przesłanej decyzji środowiskowej ten projekt jest uzasadniony czynnikami społeczno-gospodarczymi, natomiast w liście polskich władz podnoszony jest aspekt obronności. KE zastanawia się, dlaczego w poprzednich ocenach oddziaływania, budowa sztucznej wyspy na Zalewie Wiślanym była środkiem "kompensacyjnym", a teraz tylko "łagodzącym" skutki wpływu na środowisko. Chodzi o projekt budowy sztucznej wyspy z materiałów z przekopu i pogłębiania zalewu. W dyrektywie siedliskowej środek "minimalizujący/łagodzący" nie zakłada znaczącego wpływu na środowisko, a "kompensacyjny" konieczny jest wówczas, gdy jest znaczący wpływ na środowisko (Polska twierdzi - na podstawie oceny oddziaływania - że przekop nie będzie miał znaczącego negatywnego wpływu). Polskie władze podkreślają, że poprzez wprowadzenie działań "minimalizujących" projekt nie będzie miał znaczącego negatywnego wpływu na środowisko, w związku z czym działania kompensujące nie są potrzebne. Komisja Europejska zbada, czy takie stawianie sprawy ma sens. Bruksela sprowadzi także, czy te działania są wystarczające. Oceni także, jak została zrobiona ta ocena wpływu, czy zostały wzięte pod uwagę wszystkie odpowiednie czynniki, czyli czy zrobiono odpowiednie inwentaryzacje przyrodnicze, jak badano występowanie gatunków i czy rzeczywiście nie ma alternatyw dla tego projektu. Wątpliwości jest więc sporo. Katarzyna Szymańska-Borginon