Już na początku tego miesiąca okazało się, że reforma azylowa (jej najbardziej kontrowersyjnym elementem jest właśnie stały mechanizm rozdziału uchodźców w sytuacjach kryzysowych) jest w impasie. Propozycje kompromisowe składane przez przewodniczącą do końca czerwca w UE Bułgarię (którą wysługiwała się Komisją Europejską forując swój projekt) okazały się nie do przyjęcia praktycznie dla wszystkich krajów. Nie tylko Polska i Grupa Wyszehradzka nie zgadzały się na ten mechanizm, ale przed wszystkim Niemcy uznały, że jest on za mało ambitny, a Włochy, że nie rozwiązuje ich problemu. Dochowanie terminu czerwcowego, w którym miała nastąpić polityczna zgoda co do relokacji, okazało się nie do utrzymania. Zdaniem Tuska sprawa wymaga "dodatkowej pracy, by znaleźć równowagę między solidarnością a odpowiedzialnością". W dokumencie dotyczącym wniosków końcowych napisano, że nadchodząca prezydencja austriacka jest proszona, by kontynuować ten temat. Co to oznacza? To oznacza, że Tusk proponuje, aby sprawę relokacji zamrozić na dłuższy czas, a może nawet na zawsze. Austria, która obejmuje przewodnictwo w Unii od lipca zamierza raczej zająć się szukaniem zgody wśród krajów UE na tworzenie centrów dla uchodźców poza granicami Unii, niż szukaniem porozumienia w kwestii ich relokacji. Ponadto zbliżają się wybory do PE (kampania wyborcza już się rozpoczęła) i nikt nie będzie chciał, żeby kwestia podziału uchodźców przysporzyła głosów populistom. To tak naprawdę śmierć tego kontrowersyjnego pomysłu forsowanego przez ostatnie lata przez KE Jean-Claude’a Junckera. Tusk już kilka miesięcy temu zaznaczył w liście do przywódców, że relokacja tylko dzieli kraje UE. Przeciwko temu projektowi zdecydowanie opowiedziała się Grupa Wyszehradzka. Zdaniem jednego z dyplomatów, z którym rozmawiała dziennikarka RMF FM - Tusk może mieć satysfakcję, bo zrozumiał o wiele lepiej i wcześniej niż szef KE Jean Claude Juncker, że relokacja przyniosła w UE tylko rozczarowanie. "Gdy napisał w liście do przywódców krytycznie o relokacji, to rzucono się na niego jakby obrażał jakąś świętość" - stwierdził rozmówca. Jego zdaniem Tusk wykazał się "lepszym instynktem politycznym niż Juncker, który - żeby to samo zrozumieć - musiał zwoływać specjalny miniszczyt". Oczywiście na odejście od tego projektu (zapis zaproponowany w dokumencie przez Tuska) muszą się zgodzić kraje członkowskie z Niemcami na czele. Jednak niedzielny miniszczyt pokazał, że istnieje raczej szeroka zgoda co do tego, że relokacja jest już przeszłością. Pomysł ten może wracać jednak w różnych postaciach czy w porozumieniach w sprawie migracji węższych grup krajów, które nadal będą grozić sankcjami tym państwom, które postawiły nie przyjmować uchodźców z Włoch czy Grecji. Katarzyna Szymańska-Borginon