To zdjęcie obiegło świat - widać na nim Saifedin Rezgui idącego spokojnie po plaży z kałasznikowem w ręku. Chwilę później zostanie zastrzelony przez tunezyjskiego policjanta. Jego rodzina nie może zrozumieć, jak do tego doszło, że 23-letni fan piłki nożnej zamienił się w krwawego terrorystę. Saifedin Rezgui nigdy nie był za granicą. W rejestrach tunezyjskiej policji nie ma śladu, żeby chociaż zapłacił mandat. Na swoim profilu na Facebooku pisał, że uwielbia rap i jest fanem klubu Real Madryt. Pochodzi z północnej części Tunezji, z miasta Gaafour. Cztery lata temu zaczął studia na uniwersytecie w Kaiouan niedaleko Tunisu. Saifedin Rezgui od roku zaczął się zmieniać. Zaczął umieszczać w internecie filmy i teksty o wyzwaniach stojących przed Islamem - pisze brytyjski "The Telegraph". Nie krył w nich swojego poparcia dla terrorystycznego ugrupowania Państwo Islamskie. Gazeta ujawnia, że w Nowy Rok Saifedin Rezgui napisał: Oby Bóg zabrał mnie z tego niesprawiedliwego świata, przeklął ten naród i kazał mu cierpieć. Oni przypomną sobie o Bogu dopiero, gdy będą umierać. Mimo to ci, którzy znali 23-latka nie mogą uwierzyć, że to on stoi za masakrą na plaży. - Islamiści musieli skraść mu mózg - mówił w telewizji CNN sąsiad rodziców 23-latka. Stryj zamachowca opowiadał z kolei, że Saifeddine lubił się uczyć, a w dzieciństwie uczęszczał do szkoły tańca. Chętnie spotykał się ze znajomymi w kawiarni i chodził z kumplami pograć w piłkę. - Byliśmy zszokowani, kiedy zobaczyliśmy go na zdjęciach. Jego matka jest zrozpaczona - mówił Ali Al-Rezgui w rozmowie z “The Telegraph". Ostatni raz widział bratanka w czwartek, jak wsiadał do autobusu. Powiedział mu: Cześć. Nie spodziewał się, że będzie to ich ostatnie pożegnanie. Joanna Potocka